Reklama

Francja ściga zamachowców z "Charlie Hebdo"

Policja błyskawicznie zidentyfikowała sprawców zamachu na „Charlie Hebdo". W czwartek wieczorem trwał za nimi pościg około 100 km na północny wschód od Paryża.

Publikacja: 09.01.2015 00:00

Specjalne oddziały policji na przedmieściach Paryża, gdzie została zabita w czwartek rano policjantk

Specjalne oddziały policji na przedmieściach Paryża, gdzie została zabita w czwartek rano policjantka

Foto: AFP, Kenzo Tribouillard

Chodzi o 32-letniego Cherifa Kouachi i jego 34-letniego brata Saida. Ich tożsamość została ustalona już sześć godzin po tragedii dzięki pozostawionym przez terrorystów w porzuconym citroenie C3 śladom DNA oraz dowodzie osobistym, który zgubił jeden z nich. Policja ujawniła jednak opinii publicznej ich wizerunek dopiero w nocy z środy na czwartek. Cherif, który brutalnie dobił bezbronnego policjanta już w trakcie ucieczki, był w przeszłości skazany na trzy lata więzienia za organizację siatki przerzucającej dżihadystów do Iraku. Po odbyciu kary został jednak wypuszczony i służby bezpieczeństwa przestały się nim interesować. To wywołało wczoraj we Francji debatę, czy policja i wymiar sprawiedliwości nie popełniły wówczas tragicznego błędu.

Setki potencjalnych zamachowców

– Około 5 proc. spośród 7 mln muzułmanów mieszkających we Francji wyznaje radykalne poglądy, kult przemocy. Ale tylko 1–2 proc. spośród nich jest gotowych do przejścia do działania. To mimo wszystko 3–7 tys. osób, zbyt wiele, aby dało się je upilnować. Tym bardziej że to ludzie niezrównoważeni psychicznie, których zachowania nie da się przewidzieć – tłumaczy „Rz" Eric Denece, dyrektor Francuskiego Centrum Badań nad Wywiadem (CF2R).

W czwartek rano francuskie media podały, że 18-letni Mourad Hamyd, który miał podwieźć braci Kouachi pod redakcję „Charlie Hebdo", oddał się w ręce policji. Schronił się w Ardenach, tuż przy granicy z Belgią. W czwartek wieczorem o jego winie trudno było jednak przesądzić: jeden z jego kolegów twierdził, że Hamyd, który jest spokrewniony z braćmi Kouachi, w chwili zamachu uczestniczył w zajęciach w szkole.

88 tysięcy policjantów w akcji

Około południa samych morderców rozpoznał właściciel stacji benzynowej Avia w rodzinnej miejscowości Aleksandra Dumas Villers-Catterets w regionie Pikardii około 120 km na północny wschód od Paryża. Mieli odjechać ponownie w kierunku stolicy skradzionym szarym renault clio. Świadek dostrzegł obu mężczyzn z kominiarkami na głowie, na tylnych siedzeniach leżała broń. Wiadomość natychmiast wywołała mobilizację policji. Na wjeździe do Paryża ustawiono zapory, aby nie dopuścić do przeprowadzenia przez zabójców kolejnej rzezi na ulicach stolicy.

Dwie godziny później odnaleziono jednak porzucone auto nieopodal miasteczka Crepy-en-Valois, 20 km na zachód od Villers-Catterets. Specjalne oddziały walki z terroryzmem GIGN i RAID przystąpiły wtedy do systematycznego przeczesywania kwadratu o wielkości przynajmniej 15 na 20 km. Operacją, w której uczestniczy na terenie całej Francji aż 88 tys. policjantów i żandarmów, osobiście kierował z budynku prefektury policji w Paryżu prezydent Francois Hollande.

Reklama
Reklama

– W takiej sytuacji szanse na ucieczkę są dla zamachowców bardzo nikłe – uważa Eric Denece. Jego zdaniem, nawet jeśli uda się ich szybko zidentyfikować, policja zapewne będzie czekała z atakiem, aż bracia Kouachi będą wyczerpani. Obaj najprawdopodobniej nie zmrużyli oka już drugą dobę.

Sześć powstrzymanych zamachów

Schwytanie obu sprawców nie oznaczałoby jednak końca zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. W czwartek rano nieznany sprawca otworzył ogień do dwóch policjantów na przedmieściach Paryża Montrouge. Funkcjonariuszka późnym popołudniem zmarła. W tym samym czasie zabójca wciąż pozostawał na wolności. Zdaniem policji między tym zabójstwem a atakiem na „Charlie Hebdo" nie ma jednak bezpośredniego związku.

Kilka godzin później policjantom udało się natomiast udaremnić atak na redakcję konserwatywnego tygodnika „Valeurs Actuelles". Sprawcą był Belg uzbrojony w śrubokręt. Został zatrzymany.

Prezydent Francois Hollande przyznał, że tylko w ostatnich tygodniach policjia zapobiegła przynajmniej pięciu zamachom.

– Wiemy, że od 2001 roku takich udaremnionych zamachów było 60. Na jakim etapie przygotowania się one znajdowały, tego jednak nie wiemy – dodaje Denece.

Zdaniem wysokiego rangą urzędnika cytowanego przez dziennik „Le Monde" niewiele brakowało, aby w środę w zamachu zginął sam prezydent republiki. Udając się zaledwie godzinę po tragedii do redakcji „Charlie Hebdo", Francois Hollande przechodził bowiem koło niezweryfikowanej przez policję furgonetki.

Reklama
Reklama

– Klasyczną metodą zamachowców jest podkładanie kolejnej bomby w miejscu już przeprowadzonego ataku, aby dosięgnąć polityków, którzy zawsze udają się na miejsce zbrodni – mówi źródło „Le Monde".

Poczucie zagrożenia już wywołuje reakcję społeczeństwa wobec muzułmanów. W czwartek zaatakowano kilka meczetów, w tym w Le Mans i Villefranche.

– Aby zdusić terroryzm, nie wystarczy tylko zatrzymać bezpośrednich sprawców, którzy są zawsze niespełna rozumu. Równie dużą rolę odgrywają radykalni imamowie działający z zagranicy oraz państwa, które finansują terroryzm: Arabia Saudyjska, Katar i Turcja – ostrzega Eric Denece.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1394
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama