– Od upadku komunizmu nigdy tak wielu naszych żołnierzy nie brało udziału w manewrach za Odrą – podkreślają w rozmowie z „Rz" niemieckie źródła dyplomatyczne.
Szczegóły są wciąż dopracowywane, ale wiadomo już, że Niemcy przyłączą się do wielkich ćwiczeń wojskowych NATO „Saber Strike" w Drawsku Pomorskim w czerwcu. Łącznie w tym roku na manewry do naszego kraju przyleci 1,7 tys. niemieckich żołnierzy. To będzie jeden z największych kontyngentów, jakie dostarczą kraje sojuszu: łącznie w ćwiczeniach paktu ma wziąć udział 10 tys. żołnierzy.
Inicjatywa Berlina wpisuje się w szerszy, bezprecedensowy program zacieśnienia współpracy wojskowej z Polską w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Także w tym roku rozpoczną się prace nad wcieleniem jednego niemieckiego batalionu (500–1000 ludzi) w skład polskiej brygady oraz polskiego batalionu w skład brygady niemieckiej. W ten sposób żołnierze zza Odry będą stanowili jedną trzecią składu polskiej formacji i odwrotnie. Wzorem ma być francusko-niemiecka brygada, jaką powołali w 1987 r. prezydent François Mitterrand i kanclerz Helmut Kohl. W czasie niedawnej wizyty w Warszawie inspektor wojsk lądowych Bundeswehry gen. Bruno Kasdorf nie wykluczył, że w przyszłości może zostać nawet zbudowana polsko-niemiecka dywizja.
W czwartek na spotkaniu ministrów obrony NATO w Brukseli ma zostać z kolei przyjęta decyzja o powołaniu w Polsce, Rumunii, na Litwie, Łotwie i w Estonii liczących po 40 oficerów jednostek, które w razie konfliktu miałyby zostać przekształcone w centra dowodzenia sojuszniczych sił szybkiego reagowania. Jak ujawnił „Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ), Berlin chce oddelegować do tych struktur łącznie 25 wojskowych.
Niezależnie od tego już w tym roku Niemcy wydzieliły 2 tys. żołnierzy do udziału w natowskiej szpicy, czyli oddziałach szybkiego reagowania, które w razie zagrożenia miałyby w ciągu kilkudziesięciu godzin znaleźć się na terenie naszego kraju.