W czasie poniedziałkowej wizyty Angeli Merkel na Węgrzech uwaga mediów skupiona była na dyspucie politycznej, stosunku do konfliktu ukraińskiego i krytyce rządu Fideszu za niedostatki demokracji na Węgrzech. Oczekiwano wręcz, że Merkel wystąpi w roli cioci grożącej palcem niesfornemu Orbánowi. Takie wrażenie można było zresztą odnieść, obserwując wspólną konferencję prasową obojga polityków, gdy węgierski premier rzeczywiście usłyszał kilka niemiłych słów za swoje deklaracje o „nieliberalnym modelu polityki".
Szybko okazało się jednak, jak głęboką prawdę skrywa słynna fraza klasyka węgierskiej poezji Józsefa Attili, który pisał „gada powierzchnia, milczy głębia". We wtorek niektóre dobrze poinformowane węgierskie media podały, że udało się uzgodnić kilka naprawdę lukratywnych kontraktów dla niemieckich koncernów. Mowa o interesach na sumę wieluset milionów euro. Nic dziwnego, że kiedy na zakończenie swojej wizyty Merkel spotkała się z przedstawicielami niemieckich firm, uśmiechnięta stwierdziła, że „z Orbánem można się dogadać", choć – jak zastrzegła – czasem robi niespodzianki.
Niemcy mogą być zadowoleni. Przede wszystkim będą mogli rozbudować swoje firmy motoryzacyjne. Obok wielkich zakładów w Kecskemét powstać ma jeszcze jedna fabryka Mercedesa (w której produkowany ma być nowy model koncernu), a także całkiem nowy zakład BMW. To może wyraźnie zwiększyć węgierski eksport, w którym motoryzacja ma już teraz największy udział.
Kolejny tłusty kontrakt otrzyma Siemens, który ma wykonać systemy kontrolne i zabezpieczenia nowych bloków elektrowni jądrowej w Paksu budowanej przez Rosatom za pieniądze z rosyjskiego kredytu. To prawdziwy polityczno-biznesowy majstersztyk: jeśli porcję z tego tortu dostanie wielki niemiecki koncern, to głosy krytyki z Zachodu staną się znacznie cichsze.
Wreszcie trzecia umowa dotycząca zakupu 30 helikopterów wojskowych. Ten łakomy kąsek otrzyma najprawdopodobniej niemiecko-francuski Airbus Helicopters (a nie np. Sikorsky, koncern ze Stanów Zjednoczonych, które Orbána i Fidesz mocno krytykują). Jeśli do tego dodać umowę o uregulowaniu własności jednej z firm energetycznych, to bilans ekonomiczny zaledwie kilkugodzinnego pobytu Angeli Merkel w Budapeszcie okazuje się całkiem poważny.