Od rozpoczęcia starć na Majdanie rok temu ukraińska waluta straciła 43 proc. wartości. Na początku obecnego tygodnia za dolara płacono nawet 30 hrywien, ale załamaniu zapobiegła szybka reakcja Narodowego Banku Ukrainy. Eksperci przewidują, że już wkrótce rząd będzie miał znaczne kłopoty, w budżecie na 2015 rok bowiem przewidziano kurs 21,7 hrywny za dolar. „Waluta jest cały czas słaba, nadal nie wiadomo, czy Ukraina uniknie załamania gospodarczego" – przestrzega ekspert jednego z międzynarodowych banków.
Spadek wartości narodowej waluty już mocno odbił się na społeczeństwie. Minimalna płaca na Ukrainie jest już niższa niż w Zambii, Bangladeszu czy Ghanie (43 dolary do 47). Władze zapowiadają, że pod koniec roku najniższe płace i emerytury zostaną podniesione o 13 proc., ale zastrzegają, że zależy to od rozwoju gospodarki. A ta tymczasem trzeci rok z rzędu odnotowuje spadek – zaczął się on już w ostatnim roku rządów zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Na pogorszenie gospodarczej sytuacji Ukrainy pierwsza zareagowała Rosja. Moskwa przestrzegła, że już w czwartek może przerwać dostawy gazu (gdyż Gazprom uważa, że Kijów nie uiścił całej przedpłaty), a we wtorek przerwano dostawy węgla (bez podania przyczyn). Moskiewska politolog Lilia Szewcowa uprzedza, że pogłębianie gospodarczych kłopotów Ukrainy to świadoma taktyka Kremla, który chce zmusić Poroszenkę do kapitulacji.