Celem zamachowców była świątynia Karnak w Luksorze. W środę rano była pełna turystów znajdujących się pod ochroną sił bezpieczeństwa. Jak wynika z oficjalnych informacji, dwaj mężczyźni usiłowali przedostać się przez barykadę prowadzącą do świątyni. Przybyli samochodem i zaczęli strzelać w kierunku policjantów. Zginęli w wyniku wymiany ognia. Jednak trzeci zamachowiec zdołał pokonać barykadę i wysadził się w powietrze.
Nikt z turystów nie ucierpiał. Kim byli zamachowcy, nie wiadomo.
Zdarzenie to uwidacznia, że przeciwnicy reżimu rządzącego od dwóch lat Egiptem gen. Abdela Fataha as-Sisiego starają się uderzyć w jeden z najbardziej czułych punktów egipskiej gospodarki, jakim jest przemysł turystyczny. Daje on zatrudnienie 12 proc. mieszkańców kraju i zapewnia co najmniej 11 proc. dochodu narodowego. Wywołanie paniki wśród turystów i doprowadzenie do zapaści tej branży byłoby niepowetowanym ciosem dla obecnych władz Egiptu. Zdają sobie doskonale z tego sprawę i dlatego wszystkie centra turystyczne kraju znajdują się pod specjalną ochroną armii. Do tej pory było w nich bezpiecznie.
Istnieją obawy, że środowy atak może być przygotowaniem do wielu innych w okolicach drugiej rocznicy przejęcia władzy w wyniku wojskowego zamachu stanu przez gen. As-Sisiego. Miał miejsce 3 lipca 2013 roku i w jego wyniku władzę utracił wybrany w demokratycznych wyborach prezydent Mohamed Mursi oraz rząd złożony w większości z członków fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego. Od tej chwili rozpoczęła się bezprecedensowa fala represji wobec Bractwa Muzułmańskiego.
– Atak terrorystyczny w Luksorze i inne tego rodzaju to bez wątpienia reakcja na działania władz, które prowadzą politykę eliminacji islamistów z życia politycznego – tłumaczy Dina Fakoussa, znawczyni Egiptu z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. Przypomina jednak, że nie ma żadnych dowodów na to, że zwalczane przez obecne władze Bractwo Muzułmańskie jest bezpośrednio zaangażowane w działalność terrorystyczną. Po dwóch latach represji i prześladowań jest w rozsypce.