UE-Turcja: to nie wspólna sprawa

Pada umowa między Ankarą i Brukselą o powstrzymaniu uchodźców. Ich kolejna fala może ruszyć wkrótce.

Aktualizacja: 22.10.2015 20:30 Publikacja: 21.10.2015 21:05

Recep Tayyip Erdogan

Recep Tayyip Erdogan

Foto: AFP

Współpraca z Turkami stała się ostatnio dla Zachodu na tyle kluczowa, że Angela Merkel poleciała do Stambułu, aby na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi wesprzeć Recepa Erdogana. To dla kanclerz duże poświęcenie, bo prezydent buduje w Turcji coraz bardziej autorytarny reżim.

Kanclerz starała się uniknąć stolicy, aby nie rozmawiać o uchodźcach w superluksusowym pałacu, jaki właśnie zbudował dla siebie Erdogan. Ale i nad Bosforem prezydent przyjął Merkel w ociekających złotem wnętrzach, co w Niemczech zrobiło fatalne wrażenie.

Jednak od początku roku do Unii przedostało się 600 tys. imigrantów, większość przez turecki szlak. Bez pomocy Ankary Unia nie zapanuje nad tą wędrówką ludów.

Tyle że oferta Wspólnoty jest dla Erdogana nie tylko za mała, ale i nieszczera.

– Zarówno Bruksela, jak i Ankara zostały zmuszone do współpracy, nie podejmują jej szczerze. Dlatego niewiele z tego wyjdzie, a kolejna fala uchodźców może ruszyć ku Europie już w najbliższym czasie – mówi „Rz" Fadi Hakura, specjalista od spraw tureckich w londyńskim Chatham House.

Sednem unijnej oferty jest obietnica „nadania nowego wigoru" negocjacjom o przystąpieniu Turcji do Unii. Ale kilka godzin po złożeniu w tej sprawie deklaracji przez Merkel prezydent Cypru Nikos Anastasiades zapowiedział, że jego kraj się na to nie zgodzi. Trudno się dziwić takiej postawie, skoro Republika Cypryjska nie jest uznawana przez Turcję.

Turcja, kandydat na członka Unii od 1999 r., rozpoczęła rozmowy akcesyjne w 2005 r. Ale do tej pory zamknęła tylko jeden spośród 35 rozdziałów rokowań. Otwarcie i zamknięcie rozmów o każdym rozdziale wymaga jednomyślnej zgody wszystkich krajów UE.

– Za plecami Cypru chowa się wiele dużych krajów Unii, które nie wyobrażają sobie przyjęcia do chrześcijańskiej Wspólnoty 80-milionowego kraju muzułmańskiego – mówi „Rz" wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej.

Fadi Hakura precyzuje: jawnie przeciwko akcesji Turcji do UE opowiadają się Niemcy, Francja, Austria, Holandia, Grecja, Cypr. Oficjalnie poparcie w tej sprawie deklarują: Polska, Hiszpania, Portugalia, Włochy, Wielka Brytania, Irlandia, Finlandia, Słowacja, Słowenia, Czechy, Rumunia. Ale to bardzo teoretyczna deklaracja, właściwie wyłącznie retoryczna, bo każdy wie, że Turcja nie będzie w Unii nawet za kilkadziesiąt lat – mówi Fadi Hakura.

Jego zdaniem Erdogan od dawna zdaje sobie sprawę z takiego układu sił w Unii i przestał być zainteresowany przystąpieniem swojego kraju do Wspólnoty. Wie, że spełnienie warunków Brukseli nie jest możliwe, o ile nie zaniecha budowy silnego, autorytarnego państwa dominującego na Bliskim Wschodzie.

Ale i druga obietnica Merkel, o liberalizacji wiz, jest właściwie niemożliwa do wprowadzenia w życie. Prezydent Francji i premier Holandii, krajów, w których skrajna prawica ma już ogromne poparcie, zapowiedzieli, że się na to nie zgodzą.

– To symboliczny punkt dla Erdogana. Ze wszystkich krajów, które mają status kandydata do członkostwa w Unii, tylko Turcję i Kosowo nadal obowiązują wizy – mówi cytowany przedstawiciel Komisji Europejskiej.

Sama Merkel zdecydowanie nie zgodziła się na spełnienie innego symbolicznego warunku: zaniechanie przez niemieckie władze nazywania tureckiego mordu na Ormianach w 1915 r. ludobójstwem. Podobne jest stanowisko Francji i Wielkiej Brytanii.

W tej sytuacji jedynym realnym argumentem przetargowym Europy, poza popieraniem autorytarnego tureckiego reżimu, są pieniądze. Bruksela na razie oferuje 3 mld euro na utrzymanie obozów dla uchodźców w Turcji, gdzie mieszka dwa i pół miliona osób.

– To dla Erdogana zdecydowanie za mało – uważa Fadi Hakura. Turecki prezydent już to zresztą powiedział w tym tygodniu otwarcie.

– Oferta Unii nie jest szczera – oświadczył. Jeszcze ostrzej sprawę ujął premier Ahmet Davutoglu.

– Nie przekształcimy Turcji w jeden wielki obóz koncentracyjny, gdzie są przetrzymywani wszyscy uchodźcy – oświadczył.

Z perspektywy Berlina to wyjątkowo trudne do zaakceptowania stwierdzenie.

Współpraca z Turkami stała się ostatnio dla Zachodu na tyle kluczowa, że Angela Merkel poleciała do Stambułu, aby na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi wesprzeć Recepa Erdogana. To dla kanclerz duże poświęcenie, bo prezydent buduje w Turcji coraz bardziej autorytarny reżim.

Kanclerz starała się uniknąć stolicy, aby nie rozmawiać o uchodźcach w superluksusowym pałacu, jaki właśnie zbudował dla siebie Erdogan. Ale i nad Bosforem prezydent przyjął Merkel w ociekających złotem wnętrzach, co w Niemczech zrobiło fatalne wrażenie.

Pozostało 86% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958