Współpraca z Turkami stała się ostatnio dla Zachodu na tyle kluczowa, że Angela Merkel poleciała do Stambułu, aby na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi wesprzeć Recepa Erdogana. To dla kanclerz duże poświęcenie, bo prezydent buduje w Turcji coraz bardziej autorytarny reżim.
Kanclerz starała się uniknąć stolicy, aby nie rozmawiać o uchodźcach w superluksusowym pałacu, jaki właśnie zbudował dla siebie Erdogan. Ale i nad Bosforem prezydent przyjął Merkel w ociekających złotem wnętrzach, co w Niemczech zrobiło fatalne wrażenie.
Jednak od początku roku do Unii przedostało się 600 tys. imigrantów, większość przez turecki szlak. Bez pomocy Ankary Unia nie zapanuje nad tą wędrówką ludów.
Tyle że oferta Wspólnoty jest dla Erdogana nie tylko za mała, ale i nieszczera.
– Zarówno Bruksela, jak i Ankara zostały zmuszone do współpracy, nie podejmują jej szczerze. Dlatego niewiele z tego wyjdzie, a kolejna fala uchodźców może ruszyć ku Europie już w najbliższym czasie – mówi „Rz" Fadi Hakura, specjalista od spraw tureckich w londyńskim Chatham House.