Stoynhoff, dziennikarka "People Magazine" twierdzi, iż w 2005 roku, gdy przygotowywała sylwetkę Trumpa, była przez niego napastowana. W tym czasie żona Trumpa, Melania, była w ciąży z ich synem Barronem.

Trump przekonuje jednak, że oskarżenia Stoynhoff są wyssane z palca. W czasie wiecu na Florydzie podkreślał, że gdyby rzeczywiście napastował dziennikarkę, wówczas jej gazeta napisałaby o tym już w 2005 roku. - To byłaby historia roku - podkreślił. Dodał, że w rezydencji Mar-A-Lago, w której miało dojść do napastowania, było "pełno ludzi".

- Spójrzcie na całą sytuację. Spójrzcie na nią, spójrzcie na jej słowa, powiedzcie mi co myślicie. Nie sądzę (by było to możliwe - red.) - powiedział kandydat na prezydenta.

Trump stwierdził również, że oskarżenia pod jego adresem formułowane przez Jessicę Leeds i Rachel Crooks (obie kobiety także zarzucają mu napastowanie) są "całkowicie fałszywe". - To czysta fikcja, kłamstwa - mówił.

Kandydat Republikanów na prezydenta znalazł się w ogniu krytyki po tym jak "Washington Post" opublikował nagranie, na którym słychać jak miliarder przekonuje, iż bogatym mężczyznom kobiety pozwalają na wszystko.