17 października UE i Wielka Brytania ogłosiły, że porozumiały się w sprawie umowy brexitowej. Teraz wynegocjowaną umowę musi jeszcze przyjąć brytyjski parlament.
Rząd Borisa Johnsona dysponuje w parlamencie 287 głosami, tymczasem większość niezbędna do przyjęcia umowy to 320 głosów. Głosowanie przeciw umowie zapowiedzieli już północnoirlandzcy sojusznicy rządu torysów - Demokratyczna Partia Unionistów (DUP). Głosowanie przeciw umowie zapowiada też kierownictwo Partii Pracy, choć nie jest wykluczone, że część posłów tego ugrupowania poprze układ wynegocjowany przez Johnsona (za głosowanie wbrew dyscyplinie posłowie labourzystów mają nie być usuwani z ugrupowania).
Johnson do przeforsowania umowy będzie też potrzebował głosów 23 byłych posłów torysów, z których 21 sam wyrzucił z partii za poparcie tzw. ustawy Hilary'ego Benna, narzucającej na rząd obowiązek zwrócenia się do UE z prośbą o przełożenie brexitu, jeśli do 19 października parlament nie przyjmie umowy brexitowej.
"To nie do zaakceptowania, że komisja nie otrzymała informacji z ministerstwa finansów. Wygląda na to, że jest to próba uniknięcia zbadania (tych kosztów - red.)" - napisała przewodnicząca komisji, Catherine McKinnell z Partii Pracy w liście do Sajida Javida.
Javid w czwartek oświadczył, że nie zamierza przygotowywać żadnych nowych prognoz ws. kosztów brexitu. Ostatnie takie szacunki brytyjski rząd przedstawił w listopadzie 2018 roku.