W piątek Sejm uchwalił ustawę o inwestycjach w elektrownie wiatrowe. Przewiduje ona, że farmy wiatrowe będą powstawać tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Nowe przepisy określają też minimalne odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych. Ma to być co najmniej dziesięciokrotność wysokości elektrowni mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu, wliczając elementy techniczne (także śmigi). Oznacza to, że za każdym razem odległość będzie inna i wyniesie na ogół ok. 1 do 2,5 km.
– W tej ustawie jest więc wewnętrzna sprzeczność. Z jednej strony to gminy mają decydować o lokalizacji farm, a z drugiej strony nie mają nic do powiedzenia na temat odległości wiatraków od zabudowań – mówi Edward Trojanowski ze Związku Gmin Wiejskich. – Ustawa przewiduje bowiem sztywną odległość.
– W ten sposób pozbawia się mieszkańców gminy możliwości podjęcia decyzji, w jakiej odległości od swoich domów chcieliby mieć elektrownie – uważa Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Elektrowni Wiatrowych.
– W trakcie prac nad ustawą padła nawet propozycja, by ustalanie odległości od zabudowań pozostawić mieszkańcom. Niestety, przeszła bez echa – wyjaśnia Edward Trojanowski.