Rafał Sonik: Mamy szansę stać się mekką driftu

Rafał Sonik, przedsiębiorca i kierowca rajdowy, o finałowej rundzie Drift Masters, czyli mistrzostw Europy w drifcie, które w piątek i sobotę odbędą się na PGE Narodowym.

Publikacja: 15.09.2023 03:00

Rafał Sonik: Mamy szansę stać się mekką driftu

Foto: PAP/Art Service

Został pan ambasadorem imprezy. Jakie ma pan doświadczenia z tą widowiskową sztuką jazdy w kontrolowanym poślizgu?

Drift to jedna z największych atrakcji motorsportu. Nie mam wprawdzie doświadczenia driftowania po asfalcie – oprócz bączków, które kręciłem, gdy wygrałem rajd – ale już 20 lat temu jeździliśmy quadami w lidze żużlowej. Trzeba pamiętać, że quad nie ma mechanizmu różnicowego. To oznacza, że w każdym zakręcie jesteśmy w uślizgu. 70–80 proc. obwodu toru to uślizg, a żeby poprowadzić quad szybko, musi być on bardzo głęboki.

Coraz więcej kierowców próbuje sił w drifcie. Kuba Przygoński, Eryk Goczał czy ostatnio mistrz świata WRC Kalle Rovanpera…

Miłością do driftu zapałał nawet mój wspólnik Wojtek Wolny, programista i przedsiębiorca. Poleciał na Drift Masters do Rygi, obejrzał zawody i po powrocie zapisał się na kurs. Tak mu się spodobało, że niedługo później kupił sobie bmw wskazane przez fachowców i – jak to się mówi – „zaspawał dyfer”. Okazuje się, że w tym musi być coś naprawdę fascynującego dla widzów i zawodników, ale także dla - wydawałoby się - statecznych amatorów. Muszę sam spróbować.

Taki kurs driftu byłby pewnie dobry dla każdego kierowcy…

Nie rozumiem, dlaczego od najmłodszych lat uczymy dzieci chociażby języków i innych rzeczy, a nie podstaw poruszania się pojazdem mechanicznym. Wszyscy wiedzą, że aby dziecko było bezpiecznie w wodzie, musi zacząć naukę pływania jak najwcześniej. Mój 7-letni syn porusza się w wodzie jak kosmonauta w przestrzeni powietrznej – w każdej pozycji. Dla bezpieczeństwa własnego i dzieci powinniśmy uczyć je poruszania się pojazdem i właściwych odruchów. Żeby nie dochodziło do takich sytuacji, że przychodzi nastolatek na kurs jazdy i nie zna podstawowych zasad. Nie zdaje sobie sprawy, że im większa prędkość, tym dłuższa droga hamowania, im mniejsza przyczepność, tym większe ryzyko poślizgu, im ciaśniejszy zakręt, tym większa siła odśrodkowa. Jeśli się tego nie nauczą, to będą później wpadać na przystanki czy słupy, zabijać siebie i przypadkowych ludzi.

Po raz pierwszy w historii na największym stadionie w Polsce odbędzie się finałowa runda europejskic

Po raz pierwszy w historii na największym stadionie w Polsce odbędzie się finałowa runda europejskich mistrzostw driftingowych.

Foto: PGE Narodowy/ Joanna Składanek

Organizatorzy imprezy na PGE Narodowym wyprzedali wszystkie bilety. To oznacza, że na trybunach pojawi się ponad 50 tysięcy widzów. Szykuje się dobra reklama motorsportu…

Niedługo po wybudowaniu Narodowego spotkałem się z prezesem Polskiego Związku Motorowego Andrzejem Witkowskim. Zapytał, co sądzę o organizacji żużlowego Grand Prix. Gdy przedstawiał swoje plany, dostrzegłem u niego iskrę w oku. Pierwszy raz w takim stanie widziałem go, gdy uzgodnił, że Rajd Polski będzie rundą mistrzostw świata. Z żużlem też mu się udało. Pamiętam, że podczas pierwszego Grand Prix na Narodowym posadził mnie między prezydentami: Lechem Wałęsą, Aleksandrem Kwaśniewskim i Bronisławem Komorowskim. Miałem tłumaczyć im, co dzieje się na torze. Nie miałem jednak łatwego zadania, bo zacinała się maszyna startowa, nie było taśm na wymianę, a tor był źle przygotowany i żużlowcy się przewracali. Zawody zostały ostatecznie przerwane. To był taki Benny Hill na żywo. Początkowo wszyscy byli przestraszeni i wkurzeni, ale jaka musiała być determinacja organizatorów, skoro rok później zawody się odbyły i wszystko poszło świetnie.

Myśli pan, że z driftem na Narodowym będzie podobnie?

Według mnie to jest przyszłość i mamy szansę stać się mekką driftu. Mamy bazę, zawodników i kibiców. W lipcu byłem w Kielcach na mistrzostwach Polski speed games i tam driftują nawet influencerzy. W zawody na Narodowym zaangażował się Budda, czyli jeden z czołowych influencerów, który pewnie też przyczynił się do tego, że bilety tak błyskawicznie się wyprzedały.

Piotr Więcek, czyli obrońca tytułu, mówi, że atmosfera będzie niesamowita, ale z drugiej strony z perspektywy kierowcy taki tłum może być przytłaczający, bo trzeba skoncentrować się wyłącznie na trasie…

Na szczęście nie będzie tak jak na Dakarach w Argentynie, gdzie na dojazdówkach w mniejszych miejscowościach ludzie kładli dzieci na drodze, by zmusić nas do zatrzymania. Poklepywali nas po plecach i po kaskach, robili sobie selfie. To z jednej strony było strasznie uciążliwe, a z drugiej podnoszące na duchu. Start w obecności takiej publiczności będzie wymagający dla zawodnika, ale jeśli chcesz być najlepszy, musisz wytrzymać wszelkiego rodzaju presję. Ciekawe, czy ściany mu pomogą, czy będzie wręcz odwrotnie. Pod presją będą też Przygoński, związany z driftem w Polsce od dawna, oraz Goczał, czyli najmłodszy zwycięzca Dakaru. Ich rywalizacja z drifterami z Japonii i USA zapowiada się pasjonująco. Szkoda tylko, że nie będzie rekordzisty świata Bartka Ostałowskiego (jedyny licencjonowany przez FIA kierowca, który kieruje stopą – przyp. red.), który miał wypadek podczas zawodów w Krośnie i nie zdążył odbudować samochodu.

Został pan ambasadorem imprezy. Jakie ma pan doświadczenia z tą widowiskową sztuką jazdy w kontrolowanym poślizgu?

Drift to jedna z największych atrakcji motorsportu. Nie mam wprawdzie doświadczenia driftowania po asfalcie – oprócz bączków, które kręciłem, gdy wygrałem rajd – ale już 20 lat temu jeździliśmy quadami w lidze żużlowej. Trzeba pamiętać, że quad nie ma mechanizmu różnicowego. To oznacza, że w każdym zakręcie jesteśmy w uślizgu. 70–80 proc. obwodu toru to uślizg, a żeby poprowadzić quad szybko, musi być on bardzo głęboki.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast