Ostatnie eksmisje miały miejsce w piątek, w dużym obozie romskim na przedmieściach Rzymu. Włoskie media podkreślają, że rząd zignorował w ten sposób decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o zawieszeniu tej operacji.
Eksmisje w obozie, założonym w miejscu dawnego kempingu na północnych peryferiach Rzymu, rozpoczęły się rano. Rzymska burmistrz Virginia Raggi napisała na Facebooku, że obóz musiał zostać zamknięty ze względów higienicznych.
"Niedopuszczalne jest dalsze finansowanie takich miejsc, które tworzą getta, a przede wszystkim takich, gdzie warunki życiowe nie chronią praw dzieci, kobiet i mężczyzn. Potrzebujemy „trzeciej drogi”, opartej na integracji, poszanowaniu prawa i ochronie praw" - dodała Raggi.
Według policji, w obozie nie ma już nikogo. Jednak włoska praca podaje, że po południu wielu byłych mieszkańców koczuje przed bramą obozu, razem ze swoim dobytkiem. Wielu z nich twierdzi, że nie mają dokąd się udać. Ludzie leżą na materacach lub siedzą obok stosów z dobytkiem - relacjonuje RAI.
Niektórzy z eksmitowanych twierdzą, że policja używała siły w czasie eksmisji. - Dziś rano przyjechali nas wyrzucić, traktowali nas jak zwierzęta. Doszło do aktów przemocy, jedna kobieta została popchnięta, użyto gazu pieprzowego - mówił mężczyzna o imieniu Florin w RAI News. - Niektórzy ludzie opuszczali obóz dobrowolnie, niektórzy zemdleli, kobiety krzyczały - dodawał. Zamierzam zebrać swoje rzeczy, ale nie wiem, dokąd pójdę - mówił Florun.