Barbara Piasecka-Johnson, amerykańska miliarderka polskiego pochodzenia, kupiła zamek w Pilicy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w maju 1989 r., choć już wtedy spadkobiercy starali się o odzyskanie majątku. W imieniu Skarbu Państwa zamek sprzedał Piaseckiej-Johnson naczelnik gminy. Miliarderka miała zgodę ministra spraw wewnętrznych i administracji. Za 13-hektarowy kompleks pałacowo-parkowy zapłaciła niewiele – 150 mln starych zł, czyli ok. ćwierć miliona dolarów. Skorzystała przy tym z 50- -procentowej bonifikaty. Zamek miał być jej rezydencją z udostępnioną dla zwiedzających galerią malarstwa.
Po roku remont wstrzymano, bo o swoje prawa zaczęli walczyć potomkowie Kazimierza Arkuszewskiego, ostatniego przedwojennego właściciela zamku. Dziś jest ich piętnaścioro. To głównie rodziny wnuków pięciorga rodzeństwa Arkuszewskiego, m.in. Katarzyna Przyłuska-Ciszewska, warszawska adwokatka: – Ten zamek to dla nas coś więcej niż dobro narodowe. Tu urodził się mój ojciec.
Spadkobiercy od 17 lat walczą o unieważnienie aktu notarialnego i decyzji o przejęciu zamku przez Skarb Państwa. – Komuniści zajęli zamek, ale bez decyzji administracyjnej – twierdzi Katarzyna Przyłuska-Ciszewska. – Decyzja o przejęciu zamku na rzecz Skarbu Państwa zapadła formalnie dopiero w 1996 r., już po sprzedaży pani Piaseckiej-Johnson. Pytamy, jakim prawem, skoro państwo nie było właścicielem zamku?
Spadkobiercy w dokumentach sprzedaży znaleźli inny poważny błąd: Piasecka-Johnson nie miała zgody ministra kultury. Rzeczywiście, w 1994 r. Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że akt notarialny z tego powodu jest nieważny. Dwa lata wcześniej identyczny werdykt wydał minister budownictwa. Gmina w imieniu Skarbu Państwa odwołała się od wyroku sądu. Od 1997 r., a więc przez dziesięć lat, sprawa unieważnienia aktu notarialnego w sądzie apelacyjnym jest zawieszona. Sąd czeka na decyzję urzędników, głównie z Katowic. I szybko się ich nie doczeka.
Arkuszewskich wysiedlono zaraz po II wojnie światowej na mocy dekretu o ustawie rolnej PKWN z 1944 r. W PRL był tu dom dziecka, potem dom poprawczy. Spadkobiercy twierdzą, że zespół pałacowo-parkowy nie był gospodarstwem rolnym i dekret zastosowano niezgodnie z prawem. Ale w 2002 r. wojewoda katowicki uznał, że przejęcie majątku przez Skarb Państwa było właściwe. Identyczną opinię wydał minister rolnictwa. Dwa lata później Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie obie te decyzje uchylił i nakazał powtórnie je rozpatrzyć.