21 listopada zginęło w Halembie 23 górników. Kompania Węglowa, właściciel kopalni, dopiero od czterech miesięcy prowadzi negocjacje z rodzinami zmarłych w sprawie odszkodowań. – Wcześniej unikano rozmów. Robiono wszystko, by nas zniechęcić – przyznaje Adam Babik, prezes firmy Likwidator, pełnomocnik ośmiu rodzin: trzech wdów górników z Halemby i pięciu pracowników Mardu.
Wdowy domagają się od Kompanii nawet po pół miliona złotych. Kwota zależy od sytuacji rodziny. – Jeśli się nie dogadamy, składamy pozwy przeciw kopalni – zapowiada Babik. – Wypłata odszkodowań to nie jest dobra wola pracodawcy, ale obowiązek wynikający z kodeksu cywilnego. Na razie Kompania robi wszystko, by nie wypłacić ani złotówki.
ZUS przekazał rodzinom odprawy pośmiertne, na koszt kopalni wyprawiono pogrzeby. Bliscy zabitych otrzymali też pieniądze z ubezpieczenia od PZU i Hestii. Dwie komisje urzędów górniczych ustaliły, że odpowiedzialne za tragedię są ścisłe kierownictwa kopalni i Mardu. Przyczyną katastrofy było według ekspertów łamanie procedur bezpieczeństwa. To argument rodzin przeciwko pracodawcy, czyli Kompanii Węglowej, podczas ewentualnego procesu. Kompania odszkodowań za śmierć górników nie wypłaciła do dzisiaj.
Rzecznik spółki Zbigniew Madej zapewnia, że nie unikają wypłaty odszkodowań. – Rozmawiamy o odszkodowaniach tylko z rodzinami poległych górników z Halemby, bo do tego obliguje nas prawo pracy – przyznaje. Twierdzi, że rodziny pracowników Mardu powinny żądać odszkodowań od tej firmy.
Wdowy nie chcą rozmawiać o pieniądzach. – Ten cały koszmar wraca. Trudno żyć – płacze wdowa po 47-letnim Januszu Gęsikowskim. O odszkodowanie walczy Mariola Poloczek, wdowa po Bernardzie, który pracował dla Mardu. To ona znalazła Likwidatora i poprosiła, by ją reprezentował w rozmowach z Kompanią. Ma 46 lat, została sama z 15-letnim synem. – Walczę o pieniądze dla niego – zapewnia. Dziś, w rocznicę tragedii, związkowcy z Sierpnia ‘80 zamierzają pikietować siedzibę Kompanii.