Rodzice walczą o ojczysty język

Polscy ojcowie i matki zmagający się z niemieckimi Jugendamtami spotkali się wczoraj w Poznaniu z europosłem Marcinem Libickim, przewodniczącym Komisji Petycji europarlamentu

Publikacja: 09.02.2009 05:12

Marcin Libicki

Marcin Libicki

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Mirosław Kraszewski, lekarz z okolic Duisburga, nie widział syna od siedmiu lat, nie licząc krótkiego spotkania z okazji siódmych urodzin chłopca. Ale to było “nielegalne”. A wszystko dlatego, że nie zgodził się, by rozmawiać z nim wyłącznie po niemiecku. Filip wychowywał się w mieszanym małżeństwie. Od urodzenia mówił w dwóch językach. Problemy, jak twierdzi Kraszewski, zaczęły się już w przedszkolu.

[wyimek]Komisja Petycji europarlamentu przyznała rację rodzicom skarżącym się na Jugendamty[/wyimek]

– W zdania wypowiadane po niemiecku syn wtrącał polskie słowa. Sprawą zainteresował się Jugendamt, czyli Urząd do spraw Dzieci i Młodzieży. Usłyszałem, że dwujęzyczne wychowanie jest dla dziecka niedobre – wspomina ojciec.

Kiedy rozwodził się z żoną, sąd orzekł, że Filip zostanie z nią. Kraszewski może go widywać, ale podczas spotkań ma mówić po niemiecku. – Nie zgodziłem się, więc odebrano mi wszelkie prawa – wspomina. Na wczorajsze spotkanie do Poznania przywiózł powiększoną kserokopię paszportu chłopca z napisem “Polnisch Verboten” (“polski zakazany”).

Wojciech Pomorski, nauczyciel z Hamburga, po raz ostatni widział swoje córki sześć lat temu. Historia niemal taka sama jak Kraszewskiego: żona Niemka, rozwód, niekorzystna decyzja sądu i Jugendamt zakazujący kontaktów z dziećmi w języku innym niż niemiecki. – A przecież pierwszy punkt niemieckiej konstytucji mówi, że wolność człowieka jest nienaruszalna. Mnie z tej wolności odarto – podkreśla Pomorski.

Reklama
Reklama

– Kiedy moja historia została opisana, zaczęli zgłaszać się do mnie ludzie poszkodowani przez Jugendamt. Było ich kilkudziesięciu – mówi Kraszewski. Dziś jest szefem stowarzyszenia, które walczy z dyskryminacją stosowaną przez niemieckich urzędników. Podobnym stowarzyszeniem kieruje Pomorski. – Reprezentujemy blisko 100 osób dziewięciu narodowości. Ofiarami Jugendamtów padają nie tylko Polacy. Jest Grek, są Belgowie, Arabowie – wylicza.

Pomorski był autorem pierwszej skierowanej do PE petycji, która opisywała praktyki niemieckiego Urzędu ds. Dzieci i Młodzieży. W ciągu ostatnich trzech lat wpłynęło ponad 200 skarg. Komisja Petycji przyznała skarżącym rację. W tej sprawie opracowano dokument, który wczoraj w Poznaniu przedstawił europoseł PiS Marcin Libicki. – Jugendamty muszą funkcjonować na podstawie jasno określonych zasad. Powinny być poddane realnej kontroli. Obecnie teoretycznie podlegają sądom, ale sądy posiłkują się właśnie opiniami tych służb. W ten sposób koło się zamyka – mówi Libicki. – Władze muszą wreszcie umożliwić używanie przez rodziców odwiedzających swoje dzieci dowolnego języka.

– To ogromny krok w walce o nasze prawa – twierdzą rodzice. Jednak dokument nie ma mocy wiążącej. – Możemy tylko wywierać presję polityczną. Ale to bardzo użyteczny instrument – zaznacza Libicki.

Mirosław Kraszewski, lekarz z okolic Duisburga, nie widział syna od siedmiu lat, nie licząc krótkiego spotkania z okazji siódmych urodzin chłopca. Ale to było “nielegalne”. A wszystko dlatego, że nie zgodził się, by rozmawiać z nim wyłącznie po niemiecku. Filip wychowywał się w mieszanym małżeństwie. Od urodzenia mówił w dwóch językach. Problemy, jak twierdzi Kraszewski, zaczęły się już w przedszkolu.

[wyimek]Komisja Petycji europarlamentu przyznała rację rodzicom skarżącym się na Jugendamty[/wyimek]

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Społeczeństwo
Kolejna reakcja na zachowanie Brauna. „Wypowiedzi antysemickie, kłamliwe i uwłaczające”
Społeczeństwo
Film o Chopinie za 180 tys. zł. Ratusz chce promować Warszawę kompozytorem
Społeczeństwo
Tomasz Lipiński: Nie chcę siać paniki, ale powinniśmy się głęboko zastanowić
pogoda
Niż genueński nad Polską nie odpuszcza. IMGW zaktualizował ostrzeżenia o ulewach
Społeczeństwo
Artyści folklorystycznych festiwali ofiarą nagonki na migrantów w Zamościu i Gorzowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama