Do środy można składać wnioski o uzyskanie statusu osoby osiedlonej (dla tych, którzy udowodnią, że przed końcem 2020 r. mieszkali od przeszło pięciu lat na Wyspach) lub status tymczasowy (przysługuje tym, którzy 31 grudnia 2020 r. żyli krócej niż pięć lat w Zjednoczonym Królestwie).
Minister ds. emigracji Kevin Foster zapewnił, że każdy, kto spełni ten warunek, utrzyma całość przysługujących mu praw (np. do pracy czy ubezpieczeń zdrowotnych) do czasu odpowiedzi na złożone podanie przez brytyjskie władze. Mimo to nad Tamizą wyraźnie wyczuwalna jest nerwowość. Na rozpatrzenie czeka ponad 400 tys. wniosków, ale zdaniem mediów przynajmniej kolejne kilkadziesiąt tysięcy osób może nie zdążyć ze złożeniem aplikacji. Chodzi w szczególności o osoby starsze, które żyją w Wielkiej Brytanii od kilkudziesięciu lat, ale mając obywatelstwo któregoś z krajów Unii, nie odczuwały potrzeby legalizacji pobytu.
Już jednak dotychczasowe dane są zaskakujące. Do tej pory sądzono, że w kraju żyje około 3,5 mln osób z państw Wspólnoty. Tymczasem wnioski złożyło przeszło 2 mln więcej. Z tej liczby 2,75 mln już otrzymało status osoby osiedlonej, a 2,28 mln – status tymczasowy.
Polacy (975 tys.) stanowią tu grupę najliczniejszą. Ale ledwie, bo Rumunów zamiast spodziewanych 400 tys. jest 918 tys. To proporcjonalnie do ludności tego kraju dwa razy więcej niż odnośnie do Polski.
Niedoszacowana była też imigracja z dotkniętego kryzysem finansowym sprzed 10 lat południa Europy. Podania złożyło 400 tys. Portugalczyków, znów proporcjonalnie do ludności tego państwa dwa razy więcej niż Polaków. Na Wyspach osiedliło się na stałe pół miliona Włochów i 300 tys. Hiszpanów.