Jak wynika z danych urzędu statystycznego, w trzech pierwszych miesiącach tego roku na świat przyszło 91,5 tys. dzieci. To o 1,2 tys. więcej niż rok wcześniej. Udało się tym samym odwrócić trend trwający od pięciu lat. W pierwszym kwartale 2009 r. na świat przyszło 112 tys. młodych Polaków, w kolejnych latach ich liczba się zmniejszała (poza wyjątkiem w 2012 r.), by sięgnąć dna w 2013 r. Liczba odnotowanych urodzeń wyniosła wtedy 90,3 tys.
To o tyle ważne, że wszystkie prognozy wskazują, iż liczba rodzących się dzieci będzie w naszym kraju maleć. Przyczyną nie są tylko bariery, jakie napotykają młodzi Polacy chcący powiększyć rodzinę, ale także liczba osób w tzw. wieku rozrodczym. Zaczyna ich być po prostu coraz mniej.
Wiele młodych osób wyjechało za granicę, w dorosłość zaczynają też wchodzić mniej liczne roczniki urodzone w latach 90. ubiegłego wieku. To wtedy zaczęliśmy notować gwałtowny spadek liczby rodzących się dzieci. Jeszcze w latach 80. rodziło się ich ponad 600 tys., w latach 90. ta liczba spadła do około 400 tys.
– Rozwiązanie wprowadzone przez rząd jest dobre i spodziewam się, że rodzice będą z tego korzystać. Może o tym świadczyć na przykład mała liczba chętnych do umieszczania w żłobkach dzieci poniżej pierwszego roku życia – mówi Michał Kot, ekspert Fundacji Republikańskiej, współautor raportów o polityce rodzinnej.
Choć zastrzega, że minęło za mało czasu, by wyprowadzać kategoryczne wnioski o tendencjach, zauważa, że sam zna osoby, dla których istotnym argumentem w decyzji o posiadaniu potomstwa był wydłużony do roku urlop. Kot przypomina, że takie rozwiązanie sprawdziło się w Estonii. Tam urlop rodzicielski trwa 435 dni, czyli nawet dłużej niż w Polsce. Rodzic otrzymuje w tym czasie 100 proc. zarobków, nie mniej niż pensja minimalna wynosząca ok. 300 euro.
To bardzo hojny system, ale przynosi efekty. Jeszcze w 2004 roku wskaźnik dzietności (mówi o tym, ile dzieci rodzi kobieta w tzw. wieku rozrodczym) wynosił w Estonii zaledwie 1,3. Obecnie wzrósł do niemal 1,5. Eksperci zgodnie wskazują, że w Polsce niewielka liczba rodzących się dzieci to przede wszystkim efekt barier ekonomicznych, socjalnych, braku poczucia bezpieczeństwa i wrogiego państwa, a nie zmian kulturowych.