– Nie ma bazy ofiar wypadków, które trafiły do szpitali, a do której mielibyśmy dostęp – mówi Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji, która szukała prof. Henryka Domańskiego. Nie wiadomo nawet, kto mógłby stworzyć taką bazę.
Znany socjolog zaginął w niedzielę wieczorem w Warszawie, w peryferyjnej dzielnicy Białołęka. Z domu wyszedł, aby pobiegać. Potrącony został przez samochód lub motor. Przechodnie wezwali pogotowie, ono policję. Rannego naukowca przewieziono do Szpitala Bródnowskiego.
Policja życzyłaby sobie rejestru ofiar wypadków przyjętych do szpitali
– Był przytomny. Podał swoje nazwisko, choć numeru PESEL nie pamiętał – opowiada Piotr Gołaszewski, rzecznik lecznicy. Profesor przeszedł operację. Nie ma zagrożenia jego życia.
Domański nie był w stanie skontaktować się z najbliższymi, więc ci dwa dni po zaginięciu w środę o godzinie pierwszej w nocy powiadomili komisariat na Białołęce.