Więcej ślubów oznacza, że wkrótce zwiększy się liczba rodzących się dzieci. Bo chociaż coraz częściej przychodzą one na świat w związkach nieformalnych, to jednak większość Polaków jest pod tym względem konserwatywna – najpierw ślub, a zaraz potem dziecko.
Za dwa lata kolejny baby boom
Z opublikowanych właśnie przez Główny Urząd Statystyczny danych wynika, że w ubiegłym roku zawarto 188 tys. związków małżeńskich. To o 7 tys. więcej niż rok wcześniej.
Przybywa ich zarówno na wsi, jak i w mieście.
– Zmiana ta jest bardzo niewielka i moim zdaniem wynika przede wszystkim z tego, że ślub biorą obecnie ludzie urodzeni w czasach wyżu demograficznego. Ale dziś nawet z tego niewielkiego wzrostu należy się cieszyć – mówi prof. Krystyna Iglicka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego, wiceprezes Polski Razem Jarosława Gowina.
Z danych statystycznych wynika, że zdecydowana większość par decyduje się na potomka dwa–trzy lata po ślubie. Zwłaszcza jeśli są to małżeństwa zawierane po raz pierwszy, czyli przez pannę i kawalera. A takie, jak podaje GUS, w ubiegłym roku stanowiły 82 proc. wszystkich zawartych w 2014 r. – Można się więc spodziewać, że za dwa lata będziemy mieć kolejny baby boom – mówi prof. Iglicka.
Rodzina ważna, ale...
Być może na liczbę zawartych w ubiegłym roku małżeństw wpływ miał tworzony wokół rodziny dobry klimat. Ale same instrumenty polityki prorodzinnej, choć w pierwszym roku po wdrożeniu zwykle doprowadzają do większej liczby rodzących się dzieci i zawieranych małżeństw, zwykle dają skutek krótkotrwały. Tak jak było rok po tym, gdy wprowadzono becikowe.
– Sam jednorazowy zasiłek, roczny urlop rodzicielski czy Karta Dużej Rodziny nie doprowadzą do odwrócenia złego trendu w demografii – mówi prof. Iglicka.
Społeczeństwo się zmienia, więcej Polaków niż kiedyś z rezerwą podchodzi do formalizowania związku. Zdaniem ekspertów dobre dane o liczbie małżeństw w ubiegłym roku nie oznaczają, że to zjawisko udało się przezwyciężyć. – By młodzi zakładali rodziny, muszą mieć stabilną sytuację ekonomiczną. To oznacza pewną pracę na stałych kontraktach, a nie na tzw. umowach śmieciowych, i godne warunki mieszkaniowe. Bez tego nie będzie ani lawinowego wzrostu liczby zawieranych małżeństw, ani nie będą się rodziły dzieci – mówi prof. Ewa Budzyńska, socjolog rodziny z Uniwersytetu Śląskiego.