Najlepiej, żeby był biały. Ci z czarną skórą albo z Indii nie wzbudzają takiego zaufania. Biały obcokrajowiec może wystąpić na lokalnym wiecu, powiedzieć parę słów na spotkaniu biznesowym, pojawić się w językowej szkole. Za każdym razem doda wiarygodności przedsięwzięciu i podniesie prestiż organizatorów. Nie musi nawet dobrze mówić po angielsku, by uczyć tego języka w chińskiej szkole. Znane są przypadki osób, które nie potrafiły grać na instrumentach, na których przychodziło im grać podczas płatnych imprez. Wystarczył kolor skóry, uległość wobec cudzoziemców świadcząca o nowoczesnej twarzy postkolonialnego myślenia, z którego Chiny nie potrafią się wyzwolić choć od obecności dawnych imperiów na terenie Państwa Środka minęło już ponad sto lat.
Biała twarz na wagę złota
Biały cudzoziemiec dostanie wyższą pensję niż jego chiński odpowiednik. Kompetencje nie mają znaczenia, kupuje się przecież wiarygodność dla innych. To już wycenić trudniej. Chiny dzięki temu zaludniają się obcokrajowcami niczym celebrytami z innego, lepszego świata, których rzekoma wyższość ma także udzielić się zwykłym ludziom.
W 2010 roku temu zjawisku przyglądało się bliżej CNN oraz serwis The Atlantic. Biali obcokrajowcy mieli być chętniej wynajmowani na prowincjach, gdzie trudniej było o dotarcie do ich prawdziwej roli. Często byli to nauczyciele angielskiego, modele, a nawet aktorzy. Nie musieli mieć z biznesem nic wspólnego, ich zadaniem stawało się udawanie przez kilka godzin albo dni przełożonego lub klienta, za każdym razem podnoszącego prestiż przedsiębiorstwa, które na taką akcję się decydowało. Wymagania były banalne, bowiem wystarczyło mieć odpowiedni kolor skóry, nie znać ani słowa po chińsku i zachowywać się, jakby przed chwilą wyszło się z samolotu. Pojawiły się nawet firmy organizujące osoby do takich zleceń, nowy przemysł nosił nazwę wypożyczalni „laowai", czyli cudzoziemców.
Nie można stracić twarzy
W Chinach najważniejszą sprawą jest tzw. zachowanie twarzy. W języku używa się trzech określeń na tę część ciała, za każdym razem można ich używać wymiennie w odniesieniu do honoru, reputacji i prestiżu. Istnieje wiele związków frazeologicznych nawiązujących do tracenia lub odzyskiwania twarzy, czyli stosownie do okrywania się dyshonorem lub do odbudowywania reputacji. Ktoś „bez twarzy" w chińskiej kulturze równoznaczny jest z osobą pozbawioną skrupułów. Chińczyk mający wybór czy tracić pieniądze, czy twarz, z pewnością wolałby zostać bankrutem, ale zatrzymać swój honor. W nowoczesnych czasach taką twarz/reputację można sobie zatem zapewnić przy pomocy wzbudzającego szacunek białego człowieka.