Bruksela nie chce pomóc

Teraz przyszła kolej na grecką wyspę Kos, na której codziennie lądują tysiące uciekinierów. Ale północ Europy nie zamierza wesprzeć Aten.

Publikacja: 17.08.2015 20:59

Od poniedziałku imigranci są ewakuowani z wyspy Kos w głąb Grecji. Ale zaraz z Turcji przybędą nastę

Od poniedziałku imigranci są ewakuowani z wyspy Kos w głąb Grecji. Ale zaraz z Turcji przybędą następni

Foto: PAP/EPA

Z tureckiego portu w Bodrum to zaledwie 20 kilometrów, dobrym statkiem 25 minut żeglugi. Droga o wiele bezpieczniejsza niż wielodniowa wyprawa przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch, gdzie od początku roku zginęło przynajmniej 2 tysiące emigrantów. Nic więc dziwnego, że malutka Kos stała się teraz głównym celem uciekinierów z Syrii, Erytrei, Afganistanu, Pakistanu, Bangladeszu i innych krajów, z których ludzie uciekają albo przed śmiercią, albo przed biedą.

Tylko w ostatnich miesiącach na Kos wylądowało przynajmniej 34 tys. imigrantów. Jeszcze więcej w tym czasie przyjęła Lesbos (61 tys.) a nieco mniej Chios (22 tys.) i Samos (15 tys.). Na daleką Kretę dotarło natomiast niewiele ponad 2 tysiące przyjezdnych.

Jednak Grecja, która sama musi stawić czoła największemu kryzysowi gospodarczemu od trzech pokoleń, nie jest w stanie sobie poradzić z taką nawałnicą. Od początku roku do tego dziesięciomilionowego kraju przybyło już prawie 150 tys. imigrantów, niemal ośmiokrotnie więcej niż w ub.r.

– Każdy rozumie, że to jest problem, z którymi sami sobie nie poradzimy – mówi premier Aleksis Cipras.

Zdaniem „New York Timesa", którego reporterzy prowadzili rozmowy z syryjskimi imigrantami w Turcji, to dopiero początek problemu. W tym kraju przed wojną domową w Syrii schronienie znalazły przeszło 2 miliony osób. Wiele z nich żyje w trudnych warunkach, ale do zeszłego roku ludzie ci mieli nadzieję, że konflikt szybko się zakończy. Teraz, kiedy część kraju zajęło Państwo Islamskie, a na swoich pozycjach wokół Damaszku i na wybrzeżu okopała się armia Baszara al-Asada, stało się jasne, że do Syrii długo jeszcze nie będą mieli powrotu. I postanowili wyruszyć do Europy.

Cztery euro za toaletę

Przeprawa na greckie wyspy kosztuje od jednego do półtora tysiąca dolarów. Uciekinierzy otrzymają za to miejsce na pontonie dmuchanym, który jest wodowany późną nocą. Ma dotrzeć nad ranem. Aby nie marnować miejsca, emigranci zwykle nie mają kamizelek ratunkowych. Dostają minimalną ilość wody.

Greckie władze uważają, że turecka straż przybrzeżna umyślnie patrzy przez palce na działalność przemytników. Chce w ten sposób pozbyć się problemu imigrantów. Ankara zaprzecza. Ale spór już doprowadził do wzrostu napięcia między oboma krajami.

Na Kos na uciekinierów nikt nie czeka jednak z otwartymi ramionami.

– W Stambule pozwalali nam korzystać za darmo z toalet, tu musimy za nie płacić. Dlaczego są wobec nas tak okrutni? – zastanawia się Ajman Almotlak, nauczyciel arabskiego z Syrii, który od kilku dni oczekuje w obozie przejściowym na greckiej wyspie.

Rzeczywiście, w niektórych przypadkach imigranci muszą płacić nawet 4 euro za możliwość korzystania z sanitariatów. W innych jednak Grecy są gościnni: dają im za darmo wodę, czasem jedzenie.

Ale problem jest strukturalny. Grecja, a tym bardziej jej małe wyspy nie są w stanie poradzić sobie z tak wielkim zalewem imigrantów. W ubiegłym tygodniu władze Kos próbowały zarejestrować przyjezdnych, umieszczając kilka tysięcy z nich na miejskim stadionie. Eksperyment zakończył się fatalnie: przyjezdni przez 12 godzin pozostawali na upalnym słońcu bez dostępu do wody i toalet. W poniedziałek do wyspy podpłynął prom, który zabierze część imigrantów. Ale to jedynie środek przejściowy, bo na tureckim wybrzeżu już gromadzą się następni chętni do przeprawy na drugi brzeg.

Grecja wobec tego dramatu pozostaje jednak sama. Na rzeczywistą pomoc krajów Unii czeka bezskuteczna. Frontex, agencja ochrony granic zewnętrznych Unii, której siedziba mieści się w Warszawie, sygnalizowała niedawno, że kraje „28" przekazały jej jedynie 16 proc. potrzebnego sprzętu i 20 proc. potrzebnych ekspertów. Mieliby oni pomóc Grecji w skutecznym patrolowaniu morskiej granicy.

Frontex nie wie, jaką pomoc dostał od Polski

– Sytuacja jest beznadziejna – mówił zastępca szefa agencji Gil Arias cytowany przez hiszpański dziennik „El Pais". Jego zdaniem nie chodzi przy tym tylko o brak pomocy ze strony europejskich stolic, ale także nieumiejętność opracowania skutecznej strategii walki z najazdem imigrantów, i to nie tylko w Grecji. Jego zdaniem w Libii „jedyną rozważaną przez Brukselę opcją" jest walka z przemytnikami, strategia z góry skazana na porażkę w „upadłym państwie".

Ale i Frontex nie jest bez zarzutu. Proszona od czwartku przez „Rz" o podanie, jaki jest wkład Polski w operację ratowania uciekinierów na morzu, rzeczniczka agencji Izabella Cooper do poniedziałku nie była w stanie udzielić odpowiedzi. W sytuacji gdy Frontex nie wie, jak duże wsparcie już otrzymał, trudno, aby skutecznie upominał się o więcej.

Z tureckiego portu w Bodrum to zaledwie 20 kilometrów, dobrym statkiem 25 minut żeglugi. Droga o wiele bezpieczniejsza niż wielodniowa wyprawa przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch, gdzie od początku roku zginęło przynajmniej 2 tysiące emigrantów. Nic więc dziwnego, że malutka Kos stała się teraz głównym celem uciekinierów z Syrii, Erytrei, Afganistanu, Pakistanu, Bangladeszu i innych krajów, z których ludzie uciekają albo przed śmiercią, albo przed biedą.

Pozostało 90% artykułu
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK