To początek fali protestu, która może paraliżować Francję przez wiele tygodni. Tyle zajmie procedowanie reformy systemu emerytalnego, zakładające przesunięcie z 62 do 64 lat wieku, w którym przysługują świadczenia. Z sondażu IFOP wynika, że jest temu przeciwne 68 proc. Francuzów. Jednak zdaniem prezydenta Emmanuela Macrona reforma jest konieczna, bo o ile 50 lat temu na jednego emeryta przypadało czterech pracujących, dziś jest to tylko 1,7.

Macron nie ma w Zgromadzeniu Narodowym większości. Musi liczyć na poparcie gaulistowskich Republikanów.

W przeszłości już pięciu prezydentów próbowało przesunąć wiek emerytalny. Udało się to tylko Nicolasowi Sarkozy’emu (z 60 do 62. roku życia) w 2010 r. Sam Macron się już raz cofnął w 2019 r. Jeśli i tym razem ulegnie presji, będzie to sygnał, że do końca kadencji w 2027 r. nie zdoła znacząco przebudować drugiego co do znaczenia kraju Unii. W środku wojny w Ukrainie nie może sobie jednak pozwolić na długą blokadę kraju.