Za nadmierną prędkość polski kierowca może stracić prawo jazdy. Ukraiński pozostaje bezkarny

Służby nie mają dostępu do danych o właścicielach samochodów rejestrowanych w Ukrainie, na Białorusi czy w Rosji.

Publikacja: 26.06.2022 21:00

Od 24 lutego do 12 czerwca 2022 r. zarejestrowano blisko 26 tys. naruszeń przepisów drogowych przez

Od 24 lutego do 12 czerwca 2022 r. zarejestrowano blisko 26 tys. naruszeń przepisów drogowych przez pojazdy zarejestrowane w Ukrainie

Foto: shutterstock

Rząd walczy z piratami drogowymi, zaostrzając kary, tymczasem od sześciu lat politycy nie potrafią poradzić sobie z bezkarnością kierowców spoza Unii Europejskiej popełniających wykroczenie na drogach w Polsce. Problem nasilił się po wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy do Polski w ciągu pierwszego tylko miesiąca (ostatnie dane z 23 marca) wjechało ponad 140 tys. samochodów osobowych z Ukrainy.

Pirat bez kary

Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, system fotoradarowy CANARD w okresie od 24 lutego do 12 czerwca 2022 r. zarejestrował aż 25,8 tys. naruszeń popełnionych pojazdami zarejestrowanymi w Ukrainie – to dane Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD), który rejestruje dwa najpoważniejsze naruszenia drogowe: przekroczenie prędkości i wjazd na czerwonym świetle.

Za nadmierną prędkość polski kierowca może stracić prawo jazdy. Ukraiński pozostaje bezkarny. Dlaczego? Polska nie ma dostępu do danych o właścicielu auta na ukraińskich tablicach, ale także z Białorusi czy Rosji. „W przypadku pojazdów zarejestrowanych poza terytorium UE, które nie są stroną dyrektywy ułatwiającej transgraniczną wymianę informacji dotyczących bezpieczeństwa drogowego oraz naruszeń z nim związanych (tzw. cross-border enforcement), brak jest możliwości pozyskania informacji o właścicielu pojazdu za pośrednictwem Krajowego Punktu Kontaktowego, a co za tym idzie wszczęcia czynności” – tłumaczy nam GITD.

Czytaj więcej

5 tys. euro kary dla niemieckiego kierowcy za pokazanie środkowego palca fotoradarowi

Choć Inspekcja zapewnia, że „podejmowane są działania zmierzające do ukarania sprawcy wykroczenia, w trakcie prowadzonych rutynowych kontroli drogowych”, efekty są mizerne. Od 24 lutego do 12 czerwca funkcjonariusze nałożyli tylko 42 mandaty karne dla kierujących pojazdami zarejestrowanymi w Ukrainie oraz cztery kolejne w trakcie czynności prowadzonych w siedzibie po osobistym stawiennictwie kierujących pojazdami.

Dziurawe prawo

Wojna i miliony uchodźców uciekających do Polski uwypukliła stary problem, o którym „Rzeczpospolita” pisze od co najmniej sześciu lat. Sposobem, by kierowcy ze Wschodu nie czuli się na polskich drogach bezkarnie, miało być wprowadzenie uprawnień dla Straży Granicznej, która przy przekroczeniu granicy mogłaby sprawdzić, czy auto nie zostało zarejestrowane przez fotoradar. Technicznie to możliwe i proste, ale do dziś, jak potwierdza nam GITD, nie ma takiej możliwości. A przyczyną są przepisy. Bo zgodnie z prawem o ruchu drogowym ujawnianie za pomocą fotoradarów naruszeń na drodze należy tylko do Inspekcji Transportu Drogowego. „Inne organy kontroli ruchu drogowego, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie posiadają takiego uprawnienia. Tym samym brak jest podstaw prawnych do przekazywania takich informacji Straży Granicznej” – wyjaśnia biuro Inspekcji.

Czytaj więcej

Koniec fali uchodźców? Ruch na granicy nadal jest spory, ale ma inny charakter

Zdaniem Wiesława Szczepańskiego, posła Lewicy i szefa sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, lądujące w koszu wykroczenia to zły prognostyk.

– Okazuje się, że mamy grupę kierowców, która w Polsce może czuć się bezkarna, a to najlepsza droga do tragedii. Ci kierowcy muszą czuć odpowiedzialność karną. Problem istniał przed wojną i trudno uwierzyć w to, że sobie nie można z tym poradzić legislacją – mówi.

Co można by zrobić? – Ponad 1,2 mln osób wystąpiło o PESEL. Można rozszerzyć dane o cudzoziemcu w kwestii posiadania przez niego samochodu. Poza tym auta z Ukrainy muszą mieć albo „zieloną kartę” dla pojazdu albo polskie ubezpieczenie. A więc jakieś dane o autach z Ukrainy w Polsce mamy. Wystarczy po nie sięgnąć – mówi Szczepański.

Wyłapać na granicy

Rzeczywiście, od marca czterej najwięksi polscy ubezpieczyciele – PZU, Warta, Allianz i Hestia – ubezpieczały za darmo na okres 30 dni samochody z Ukrainy. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że do połowy kwietnia skorzystało z tego ponad 70 tys. ukraińskich kierowców. – Dane na temat ubezpieczenia dla auta z Ukrainy posiadają wskazani ubezpieczyciele – mówi nam Marcin Tarczyński, rzecznik PIU.

Co więcej, od nowego roku, dzięki zaostrzeniu prawa drogowego, nie jest już możliwe uniknięcie mandatu z fotoradarów, nie wskazując kto wtedy siedział za kierownicą auta. Dziś, w zależności o rodzaju wykroczenia, właściciel auta może otrzymać nawet 8 tys. zł grzywny za niewskazanie kierowcy. – Gdyby Straż Graniczna otrzymała dane o wykroczeniach, to na granicy moglibyśmy wyłapywać piratów i ich karać. Wystarczy chcieć – podkreśla Szczepański. Według szacunków w Polsce jest obecnie co najmniej 3 mln obywateli Ukrainy.

Rząd walczy z piratami drogowymi, zaostrzając kary, tymczasem od sześciu lat politycy nie potrafią poradzić sobie z bezkarnością kierowców spoza Unii Europejskiej popełniających wykroczenie na drogach w Polsce. Problem nasilił się po wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy do Polski w ciągu pierwszego tylko miesiąca (ostatnie dane z 23 marca) wjechało ponad 140 tys. samochodów osobowych z Ukrainy.

Pirat bez kary

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum