Święta to okazja do spotkań w gronie rodzinnym. Ale wspólne biesiadowanie to też okazja do rozmów na tematy polityczne. O czym w tym roku? Jak mówi „Rzeczpospolitej" prof. Janusz Czapiński, w tym roku w wielu domach będzie się poruszało sprawę kariery Bartłomieja Misiewicza. – Tu chodzi o człowieka, który jest już rozpoznawalny. W przeciwieństwie do Krajowej Radzie Sądownictwa czy Trybunału Konstytucyjnego, emocje wzbudzają afery, podchody dotyczące konkretnej osoby – tłumaczy psycholog społeczny.
Innego zdania jest prof. Zbigniew Nęcki: – W tym roku polityki w święta nie będzie, bo ludzie mają już przesyt. Rośnie zniechęcenie do polityków i polityki, bo coraz więcej jest jej w mediach – tłumaczy. Jego zdaniem Polacy w tych rozmowach będą się zajmować głównie sprawami osobistymi.
I być może to jest powód, dla którego rząd nie zdecydował się na wykreowanie nowego tematu w publicznej debacie. W środę odbyła się co prawda konferencja z udziałem Henryka Kowalczyka i Leszka Skiby o wynikach gospodarczych Polski, ale przebiła się z niej głównie wypowiedź Kowalczyka dla RMF o Misiewiczu.
Ale rząd może mieć powody do zadowolenia z uwagi na sondaż (IBRiS dla „Faktu" i Radia ZET), w którym poparcie dla PiS rośnie. – To pokazuje, że nasza strategia, którą przyjęliśmy podczas debaty nad konstruktywnym wotum nieufności, zadziałała – mówi nam polityk PiS.
Jednak trzeba wziąć poprawkę na to, że badanie przeprowadzono jeszcze przed wybuchem afery z zarobkami Misiewicza. Politycy PiS są przekonani, że mimo oczywistych konsekwencji wynikających z tych dyskusji decyzja Kaczyńskiego ws. Misiewicza przecina sprawę i pomaga odbudować wizerunek partii broniącej swoich zasad. W dodatku chroni ona też wizerunek i pozycję samego Kaczyńskiego. – To nie jest decyzja prezesa, że sprawa Misiewicza w PGZ pojawiła się w przedświątecznym tygodniu – słyszymy na zapleczu PiS.