– Wyludnianie się miast związane jest ze starzeniem się społeczeństwa. Na razie odnotowujemy podobną liczbę zgonów co narodzin. Ale gdy pokolenie powojennego wyżu demograficznego będzie odchodzić, nie ma szans, by zastąpiły je dzieci urodzone teraz – tłumaczy prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego, autor raportu demograficznego.
Jednak czynniki naturalne to tylko jeden z powodów, które prowadzą do zmniejszenia się populacji w miastach wojewódzkich. Innym jest atrakcyjność miejscowości. – Na decyzję o zmianie miejsca zamieszkania najsilniejszy wpływ ma sytuacja na rynku pracy, wysokość zarobków i koszty życia. Ale równie ważne jest to, by zarabiane pieniądze było gdzie wydawać. Inaczej migranci przeniosą się tam, gdzie zarobione środki będą mogli przeznaczyć na podniesienie jakości życia – wyjaśnia Szukalski.
W jego analizie wyraźnie widać, że pas miast, w których w ciągu najbliższych 12 lat będzie ubywać mieszkańców, ciągnie się od Opola i Katowic, poprzez Łódź, aż po Lubelszczyznę. I tak w Opolu w tym czasie ubędzie prawdopodobnie 7,7 tys. (6 proc.) mieszkańców, w Katowicach – 32,9 tys. (11 proc.), w Kielcach – 15,6 tys. (8 proc.), w Łodzi – 69,7 tys. (10 proc.), Lublinie – 17 tys. (5 proc.).
– Przyczyn wyludniania się można szukać w wieloletnim zastoju rozwoju miasta. Dopiero na przestrzeni ostatnich lat, od 2010 r. dzięki miliardowym nakładom inwestycyjnym, widać, że rozwój Lublina wpływa na poprawę warunków zamieszkania – twierdzi Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego lubelskiego Urzędu Miasta. Dodaje, że właśnie dzięki tym staraniom proces wyludniania się miasta wyhamował, a pojawiające się w ostatnich latach prognozy są dla Lublina coraz korzystniejsze.