W piątą rocznicę przyjęcia „ustawy o zwalczaniu przemocy seksistowskiej” 71 hiszpańskich organizacji postanowiło wystąpić do Kortezów o natychmiastowe jej uchylenie. „Z powodu prostego faktu posiadania jednego odmiennego chromosomu wobec męskiej połowy ludności Hiszpanii stosowana jest zasada domniemania winy” – podkreślają we wspólnym oświadczeniu.
Piszą w nim o „tysiącach mężczyzn znajdujących się za kratkami, napiętnowanych na całe życie z powodu jednego donosu, którego celem było uzyskanie przez donosicielkę rozmaitych korzyści na sprawie rozwodowej”.
Jedna z pierwszych i najbardziej kontrowersyjnych ustaw rządu José Zapatero od początku jest kwestionowana przez organizacje hiszpańskich ojców walczących o prawo do opieki nad dziećmi. Twierdzą one, że kobiety celowo podają się za ofiary przemocy w rodzinie, by zapewnić sobie lepszą pozycję przy rozwodzie i uniemożliwić ojcom kontakty z dziećmi.
Również dziadkowie ze strony ojców się zrzeszają, by skuteczniej walczyć o prawo do widywania wnuków. Do protestu przeciw ustawie przyłączyły się nawet niektóre organizacje feministyczne przeciwne automatycznemu przyznawaniu matkom wyłącznego prawa do opieki nad dziećmi w razie rozpadu małżeństwa.
Nieliczni sędziowie rodzinni, którzy ośmielają się stawać w Hiszpanii po stronie mężczyzn, są piętnowani jako obrońcy „machismo”. Federacja Kobiet Żyjących w Separacji i Rozwiedzionych (FMSD) zażądała wykreślenia z rejestru sędziego Francisca Serrano, który otwarcie głosi, że w Hiszpanii panuje „dyktatura feminizmu”. Dyktatura niesprawiedliwa dla mężczyzn i upokarzająca dla kobiet, które nie potrzebują pozytywnej dyskryminacji. Inny sędzia rodzinny Fernando Ferrin Calamita już nie pracuje w zawodzie, bo wolał powierzać opiekę nad dziećmi ojcom niż matkom lesbijkom żyjącym w stałych związkach z innymi kobietami.