Zarówno w kampanii prezydenckiej, jak i referendalnej nie towarzyszyły większe emocje. Prezydent i poeta 77-letni Michael D. Higgins stoi na czele państwa od siedmiu lat i ma największe szanse na drugą kadencję. Zgodnie z sondażami popiera go co najmniej dwie trzecie obywateli. Wynik jest więc przesądzony, biorąc pod uwagę, że zaledwie ok. 15 proc. gotowych jest oddać głos na najbardziej popularnego kandydata wśród pretendentów do fotela prezydenckiego. Prezydent Republiki Irlandii ma niewielki zakres kompetencji i sprawuje władzę w zasadzie ceremonialną.
Nieco większe emocje budzi referendum dotyczące usunięcia z konstytucji zapisu o bluźnierstwie. Głosi on, że „publikowanie lub wyrażanie treści bluźnierczych, wywrotowych albo nieprzyzwoitych jest przestępstwem, które jest karane zgodnie z ustawą".
Zapis znalazł się w konstytucji z 1937 r. z inicjatywy Kościoła katolickiego. 85 proc. Irlandczyków to katolicy, którzy są jednak dzisiaj zdecydowanymi przeciwnikami ścisłych związków tronu i ołtarza. Świadczy o tym wynik majowego referendum w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego, wtedy jednego z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Dwie trzecie obywateli zagłosowało za liberalizacją i dzisiaj aborcja do 12. tygodnia ciąży jest w Irlandii dostępna na żądanie.
Podobne nastroje towarzyszą dyskusji o bluźnierstwie. Konstytucyjny zapis w tej sprawie był w zasadzie martwy, gdyż nie towarzyszyła mu szczegółowa definicja ustawowa obrazoburstwa. Sądy odrzucały więc wszelkie pozwy.
Dopiero ustawa z 2009 r. określiła bluźnierstwo jako „publikowanie lub wyrażanie treści, które rażąco znieważają lub obrażają rzeczy święte dla jakiejkolwiek religii i które umyślnie powodują oburzenie znacznej liczby wiernych tej religii". Grozi za to kara grzywny w wysokości 25 tys. euro. Nikt z tego tytułu nie został skazany.