W 2006 roku odnotowano w Wielkiej Brytanii najmniej ślubów od 110 lat. Niespełna 237 tysięcy Brytyjczyków zdecydowało się na zawarcie małżeństwa. O cztery proc. mniej niż jeszcze rok wcześniej.

W związki małżeńskie wstąpiło tylko 23 mężczyzn na tysiąc kawalerów. W 2005 roku było ich jeszcze 25.

Rośnie także średnia wieku nowożeńców. W 2006 roku statystyczny Brytyjczyk po raz pierwszy decydował się na ślub w wieku ponad 32 lat, a Brytyjka w wieku 30 lat. Jeszcze w 1991 roku średni wiek nowożeńców wynosił 26 lat w przypadku mężczyzn oraz 25 w przypadku kobiet. Na tym jednak nie koniec. Według socjologów brytyjskich 45 proc. zawartych małżeństw kończy się rozwodem przed 50. rocznicą ślubu. Połowa z nich już po dziesięciu latach. Zaledwie 10 proc. brytyjskich par małżeńskich ma szansę dotrwać do 60. rocznicy ślubu. Winę za dramatyczny spadek liczby małżeństw ponosi, zdaniem Partii Konserwatywnej, rząd laburzystów.

– To są skutki złej polityki rodzinnej. Przez ostatnie dziesięć lat laburzyści stworzyli legislację korzystną dla par żyjących w nieformalnych związkach, zamiast zachęcać ludzi do zawierania małżeństw przez zasiłki dla rodzin wielodzietnych i ulg podatkowych dla par małżeńskich – uważa szef MSW w gabinecie cieni David Davis.

Kościół anglikański widzi przyczyny w „rosnącym trendzie do odkładania ślubu na później oraz w przekonaniu wielu Brytyjczyków, że życie na kocią łapę stanowi formę małżeństwa”. Bolesne dla Kościoła jest również to, że ci, którzy decydują się na ślub, wolą nie brać go w kościele. W dwóch trzecich przypadków decydują się na ceremonię cywilną. Ślubów kościelnych w 2006 roku było niespełna 80 tysięcy. Ceremonie odbywają się zamiast tego w zamkach, restauracjach, klubach, szkołach i na uczelniach.