W brytyjskim prawie pojawi się nowe przestępstwo: płacenie za seks z „osobą kontrolowaną przez inną osobę dla zysku”. Projekt przedstawiony wczoraj przez minister spraw wewnętrznych Jacqui Smith przewiduje karanie klientów prostytutek pochodzących z handlu żywym towarem oraz wykorzystywanych przez „opiekunów”.
Ta inicjatywa jest odpowiedzią rządu laburzystów na plagę ulicznej prostytucji. Policja ocenia, że 70 procent spośród 88 tysięcy kobiet oferujących seks za pieniądze w Anglii i Walii znajduje się pod kontrolą gangów.
– To jest współczesny handel niewolnikami. Żeby chronić kobiety, musimy powstrzymać mężczyzn przed kupowaniem seksu od ofiar tego procederu – powiedziała minister ds. kobiet Harriet Harman.
Eksperci brytyjskiego MSW odwiedzili wiele europejskich miast, między innymi Amsterdam i Sztokholm, aby zapoznać się z różnymi metodami walki z prostytucją. W końcu uznali, że zamiast karać prostytutki, lepiej wziąć na celownik ich klientów.
Żeby postawić komuś zarzuty, wystarczy udowodnić, że zapłacił za seks z kobietą będącą ofiarą handlu żywym towarem. Tłumaczenia, że klient nie miał pojęcia, na jakich warunkach kobieta uprawia prostytucję, nie będą okolicznością łagodzącą. Jacqui Smith podkreślała w radiu BBC, że nawet jeśli prostytutka oszuka mężczyznę, mówiąc mu, że nie jest zmuszana do pracy, nic mu to nie da: zostanie ukarany mandatem do 1000 funtów. Jeśli natomiast okaże się, że wiedział, z kim ma do czynienia, odpowie jak za gwałt, co grozi nawet wyrokiem dożywotniego więzienia.