Tragedia wydarzyła się w małym domu w miejscowości Oxford na Florydzie. Gdy 32-letni właściciel węża Charles Jason Darnell – chłopak 23-letniej matki dziecka – odkrył, że pyton wydostał się z terrarium, pobiegł do pokoju dziewczynki. Tam zobaczył pytona, który owinięty wokół dziecka kąsał je w główkę. Darnell zaczął więc dźgać węża nożem tak długo, aż w końcu udało mu się wyrwać dwulatkę. Nie udało się jej jednak uratować. –Nasz głupi wąż wypełznął w nocy i udusił dziecko – mówił zapłakany rozmówca pogotowia ratunkowego.
Darnell nie miał zezwolenia na trzymanie pytona, ale policja na razie nie postawiła mu zarzutów. Może jednak zostać oskarżony o narażenie dziecka na niebezpieczeństwo. Pyton zaś, który przeżył dźgnięcia nożem, zostanie przekazany legalnemu hodowcy.
[wyimek]12 osób udusiły od 1980 roku pytony na Florydzie[/wyimek]
To nie pierwsza tragedia tego typu w Ameryce. Od 1980 r. pytony zabiły co najmniej 12 osób, w tym pięcioro dzieci. Władze niepokoją się rozprzestrzenianiem pytonów na Florydzie, zwłaszcza w dzikich rejonach stanu. Importowane z Birmy gady kupowane są zazwyczaj, gdy są małe. A dorosły pyton może mieć osiem metrów długości i ważyć 90 kg. – Gdy zwierzęta rosną, ludzie je wypuszczają lub tracą nad nimi kontrolę – mówi Jorge Pino z komisji ds. dzikiej przyrody. Na Florydzie pytony nie mają naturalnych wrogów, więc władze szacują, że w stanie może ich żyć już nawet 150 tysięcy. Uduszenie człowieka nie jest dla nich problemem, bo są w stanie zabić nawet aligatora. Dlatego senator Bill Nelson złożył w Kongresie projekt ustawy zakazującej importu takich gadów do Stanów Zjednoczonych.
Mniejsze problemy z egzotycznymi gatunkami występują też w Polsce. – Czasami ludzie podrzucają węże. W ten sposób trafił do nas ostatnio pyton królewski, który wisiał na płocie od strony zebr – opowiada Olga Poselska, pielęgniarz w herpetarium zoo w Warszawie. I zaznacza, że najczęściej ludzie pozbywają się żółwi czerwonolicych.