Przyszły rok przejdzie do historii jako rekordowy pod względem wydatków państwa na wybory. Jak dowiedziała się “Rz” Krajowe Biuro Wyborcze, które odpowiada za ich organizację, obliczyło, że będzie potrzebować aż 376,6 mln zł. Dlaczego tak dużo? [wyimek]377 mln zł trzeba odłożyć na wszystkie przyszłoroczne wybory [/wyimek]
Z kalendarza wyborczego wynika, że w przyszłym roku czekają nas wybory prezydenckie i samorządowe. Znaczy to, że Polacy co najmniej dwa razy będą mogli udać się do urn. Przy założeniu, że głowę państwa i władze lokalne uda się wybrać w pierwszej turze. Ale prawdopodobieństwo tego jest znikome. W praktyce w większości miejsc w kraju odbędą się więc dwie tury wyborów prezydenckich i dwie samorządowych. Tak przynajmniej musi zakładać KBW.
Szef biura Kazimierz Czaplicki informuje, że całkowity koszt przyszłorocznych wyborów prezydenckich wyniesie ok. 120 mln zł, a samorządowych – prawie 154 mln zł. Do tych 274 mln KBW musi doliczyć ewentualne koszty organizacji referendum ogólnokrajowego – bo Sejm w każdej chwili może takie uchwalić – ponad 93 mln zł,i koszty niezbędne do organizacji wyborów uzupełniających do Senatu, referendów lokalnych czy ewentualnych przedterminowych wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, bo jest to możliwe na osiem miesięcy przed upływem ich kadencji. Podsumowanie wszystkich tych wydatków daje ponad 376 mln zł.
– Taniej nie da się tego zrobić. My i tak wszystko kalkulujemy po najniższych możliwych kosztach – przekonuje Beata Tokaj, dyrektor Zespołu Prawnego i Organizacji Wyborów KBW.
Podobna kumulacja miała miejsce w 2005 r., gdy zbiegły się terminy wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Mimo to ich koszt był niższy – 225 mln zł.