– Piwowarstwo domowe w Polsce istnieje dopiero od kilku lat. Dwa tygodnie temu skończyliśmy zakładanie Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych – mówi dr Andrzej Sadownik, ojciec polskiego piwowarstwa domowego. – Bezpiecznie szacując, piwowarów domowych jest u nas 5 tysięcy.
Swoje umiejętności pokazali w ostatni piątek i sobotę (już drugi rok z rzędu) na Profesjonaliach. Ten swoisty festiwal piwa to połączenie biesiady z czymś na kształt piwnego uniwersytetu, gdzie promuje się wiedzę o piwie, kulturze jego spożycia i podawania. Głównym punktem imprezy były zmagania najlepszych piwowarów domowych i barmanów. O ile kunszt tych pierwszych nietrudno docenić, o tyle wkład barmana zwykle jest bagatelizowany. Tymczasem wiele od niego zależy.
– Piwo lane w polskich barach nagminnie jest za zimne, ma za dużo dwutlenku węgla, nie ma piany – wylicza Robert Makłowicz, kucharz i miłośnik piwa, który był jurorem w konkursie dla barmanów. – Nie może być tak, że nalewanie trwa 30 sekund. By dobrze to zrobić, musi potrwać 2 – 3 minuty.
Okazuje się bowiem, że np. na piwie nie wytworzy się piana, kiedy szklanka jest trzymana pod złym kątem albo kranik został zanurzony w trunku. – Barman może albo podkreślić, albo zaprzepaścić kunszt piwowara – potwierdza Dawid Typa, wykładowca z Krakowskiej Szkoły Barmanów.
Najwięcej emocji wzbudził jednak konkurs piwowarów domowych. By wziąć udział w finale, do którego zakwalifikowało się 15 uczestników, trzeba było nie tylko uwarzyć wyśmienity trunek, ale i wykazać się szczegółową wiedzą z zakresu piwowarstwa. Wśród finalistów znalazła się jedna z nielicznych kobiet Dorota Chrapek. 6 grudnia w sklepach pojawi się jej Belgian Pale Ale, które zdystansowało 174 konkurentów podczas konkursu piwnego w Żywcu.