– Dziś jest taki czas, że kto pokaże się na ulicznym proteście, zwłaszcza wymierzonym w grupę trzymającą władzę, musi się liczyć z konsekwencjami, np. ryzykiem utraty pracy. Stąd ludzie boją się publicznie manifestować swoje poglądy – twierdzi Piotr Lisiewicz, lider poznańskiej Naszości.
Znana z zabawnych happeningów Naszość to ostatnia z licznych w latach 90. młodzieżowych organizacji, które o polityce mówiły językiem ulicznych pikiet, demonstracji i happeningów. Ale, inaczej niż jeszcze dziesięć lat temu, na akcje Naszości, mimo medialnego rozgłosu, obecnie przychodzi garstka osób. – Dla tych, którzy mimo wszystko chcą coś robić, bezpiecznym substytutem ulicznych akcji stał się Internet – mówi lider Naszości.
[srodtytul]Bronią świąt z Kevinem [/srodtytul]
Internetowe protesty, apele i petycje święcą dziś triumfy. Ponad 48 tys. internautów wzięło udział w akcji "Polsat zabił Święta – w tym roku nie będzie Kevina". W portalu Facebook podpisywali protest przeciw usunięciu ze świątecznej ramówki powtarzanej co roku komedii o chłopcu, który na święta zostaje sam w domu i broni go przed złodziejami. "Kevina co roku ogląda ponad 5 milionów widzów. Dla niektórych jest to ważniejszy element świąt niż choinka czy karp" – alarmowali. Akcja przyniosła sukces: Polsat film wyemituje.
Ale internauci organizują też znacznie poważniejsze protesty. Ponad 115 tys. użytkowników sieci podpisało się pod petycją przeciwko używaniu przez amerykańskie media określenia "polskie obozy koncentracyjne". Autorzy petycji – działacze Fundacji Kościuszkowskiej, amerykańsko-polonijnej organizacji oświatowej – zbierali podpisy za pośrednictwem strony internetowej, ale też specjalnego profilu na Facebooku. Apel podpisał podczas swojej wizyty w Waszyngtonie również prezydent Bronisław Komorowski.
– Akcja odniosła spektakularny sukces, ale gdyby jej organizatorzy chcieli zorganizować w tej sprawie uliczną manifestację, zapewne przyszłoby góra kilkaset osób – ocenia Wojciech Polaczek, dawniej lider słynącej z barwnych happeningów krakowskiej Ligi Republikańskiej. – Ludziom znudziły się uliczne akcje, wypalili się ich liderzy, olbrzymia część życia politycznego przeniosła się do sieci.