Święta córek ofiar z Katynia

Uznanie w Strasburgu skargi katyńskiej to byłby najlepszy dar. Nie tylko wigilijny – mówią córki i wnuczki ofiar

Aktualizacja: 23.12.2010 04:19 Publikacja: 22.12.2010 19:53

Krystyna Krzyszkowiak nie poznała nigdy ojca, który trafił do Ostaszkowa

Krystyna Krzyszkowiak nie poznała nigdy ojca, który trafił do Ostaszkowa

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Przy wigilijnym stole rodziny Krystyny Krzyszkowiak z Warszawy zawsze było wolne nakrycie dla nieobecnego ojca. Jej mama do końca zachowała nadzieję, że Michał Adamczyk, komendant przedwojennego posterunku policji w Sarnakach, przeżył obóz NKWD. – Wiedziała, że był w Ostaszkowie, ale po wojnie i tak czekała na jakiś sygnał. Wierzyła, że może przetrwał gdzieś "na białych niedźwiedziach" – opowiada córka.

Nie poznała ojca, bo ten ruszył na wojnę 11 września 1939 r., a ona urodziła się 29 lutego 1940 r. Nie ma nawet pewności, że komendant o tym wiedział. Pisał do rodziny z Ostaszkowa, ale na przesyłanych kartkach o Krystynie nie było ani słowa.

Przez pewien czas za nieobecnego tatę uważała ojca chrzestnego, wąsatego Tadeusza Perycza, partyzanta, który odwiedzał krewnych i brał Krystynę na kolana. Ale i on przestał przychodzić. W 1943 r. został w Siedlcach rozstrzelany razem z dwoma synami.

[srodtytul]Dwaj rycerze [/srodtytul]

Czy ojcu, z którym nigdy nie dzieliło się opłatkiem, można robić prawdziwe prezenty? – Ależ my z ojcem od lat współpracujemy – uśmiecha się Krystyna Krzyszkowiak, właścicielka wydawnictwa, które opublikowało m.in. "Przewodnik po Muzeum Katyńskim" w pięciu językach. – To irracjonalne, ale więź istnieje. Pewien ksiądz powiedział mi nawet, że to właśnie jest świętych obcowanie.

Ojciec oraz zmarły w 2003 r. mąż, światowej sławy lekkoatleta, mistrz olimpijski w biegu Zdzisław Krzyszkowiak, to jej dwaj rycerze. Dla pierwszego znalazła się wśród kilkunastu osób wnoszących do Trybunału w Strasburgu skargę katyńską przeciwko Rosji.

– 17 września ojca uprowadzono, ukryto, a potem zamordowano. Przez 50 lat nie wiedzieliśmy, gdzie jest. To wystarczający powód, by podjąć decyzję o złożeniu skargi – mówi. Prawna rehabilitacja ojca, do której Rosję zmusić może Trybunał, byłaby wspaniałym prezentem dla komendanta polskiej policji. – Może taki podarunek gotowy będzie na kolejną Gwiazdkę? – ma nadzieję.

A na razie trzeba się zająć innym przedsięwzięciem, które także można wpisać na listę darów dla ojca.

– W kościele św. Krzyża w Warszawie powstanie Narodowe Sanktuarium Katyńskie. Jan Paweł II już w styczniu 1996 r. pobłogosławił tę ideę – mówi Krystyna Krzyszkowiak. Gospodarze bazyliki, księża misjonarze, już się na sanktuarium zgodzili. Inicjatorzy przedsięwzięcia chcą zebrać szczątki ofiar Katynia, które są w Polsce, i złożyć je w podziemiach świątyni.

Takiego prezentu dla swego ojca chce także Witomiła Wołk-Jezierska, artystka plastyk z Warszawy. I ona nigdy nie usiadła do Wigilii z tatą, porucznikiem artylerii ciężkiej. Ale ma przynajmniej pewność, że Wincenty Wołk dowiedział się o jej narodzinach i razem z kolegami – oficerami z obozu w Kozielsku – chciał być na jej chrzcie w wolnej Polsce.

[srodtytul]Wyśnione wiersze [/srodtytul]

Przystojny, świetny jeździec i narciarz – jak opowiada, pokazując jego zdjęcia – zasługuje przecież nie tylko na książki, które dla niego napisała. To m.in. wiersze, które – jak zapewnia – przyśniły jej się po wizycie w Katyniu, bo wcześniej nie odkryła u siebie talentu poetyckiego. Jest też niedawno ukończona książka "Wołyńska i Mazowiecka Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii". Wincenty Wołk był tam jednym z wykładowców. To jego córka zainicjowała katyńską skargę do Strasburga i z nadzieją czeka na orzeczenie Trybunału.

O śmierci Wincentego Wołka pierwszy dowiedział się w czasie wojny internowany w Rumunii dziadek pani Witomiły major Ferdynand Gancarz – lekarz weterynarii. Nie podzielił się tymi strasznymi wieściami z rodziną. Dlatego urodzona w Rumunii wnuczka mogła w czasie kilku spędzanych w tym kraju świąt Bożego Narodzenia spokojnie się bawić zabawkami robionymi dla niej przez majora. Podjęła się też funkcji tłumacza mamy i babci, zajmujących się wytwarzaniem popularnych wśród rumuńskich elegantek letnich butów ze słomkową podeszwą. Dzięki znajomości języka pomagała zarabiać na utrzymanie rodziny. Żadnego upominku od porucznika Wincentego na Gwiazdkę nie mogła dostać. Nawet kilka pamiątek po nim, które przechowywali przyjaciele rodziny, spłonęło w czasie wojny w Warszawie. Córka sama chce jednak zaoferować ojcu to, co dla niej najważniejsze: – Marzę, by jego szczątki znalazły się tu, a nie w dołach śmierci na terenie Rosji. Ale ich sprowadzenie do Polski to dla wielu osób, zwłaszcza dla niektórych członków Federacji Rodzin Katyńskich, do której nie należę, temat wyjątkowo kontrowersyjny.

Nie tylko ona chciałaby jednak mieć grób ojca w kraju. – Ziemia, na której w 2000 r. zbudowano cmentarze ofiar zbrodni NKWD, jest święta. Nigdy jednak nie pogodzę się z tym, że mała tabliczka w Rosji ma zastąpić grób mego ojca – podkreśla Krystyna Krzyszkowiak.

[srodtytul]Święta w Egipcie [/srodtytul]

Ze sprowadzenia do Polski szczątków swego ojca chrzestnego i dziadka – Stanisława Rodowicza, oficera rezerwy przetrzymywanego w Kozielsku – ucieszyłaby się również Wanda Rodowicz z Warszawy. Artystka plastyk, kuzynka legendarnego "Anody" z akcji pod Arsenałem, miała więcej szczęścia niż Witomiła Wołk-Jezierska. Jej rodzony ojciec, imiennik dziadka, spędził wprawdzie sześć lat w stalinowskim więzieniu z wyrokiem śmierci, ale w 1956 r. wyszedł na wolność. Twórca tajnej radiostacji ZWZ-AK – słynnej "Łodzi Podwodnej" – nauczył ją, że nawet wiszący nad głową wyrok nie zwalnia człowieka z obowiązków rodzinnych.

Drzewo genealogiczne Rodowiczów jest pełne wyjątkowo zasłużonych dla Polski postaci. Przedstawicielka takiego rodu nie może więc sobie "odpuścić" losu ojca chrzestnego. Dlatego także ona walczy o rehabilitację Stanisława Rodowicza seniora w Strasburgu. I wierzy, że doczeka sprawiedliwego orzeczenia dla inżyniera, którego w czasie studiów na Politechnice w Karlsruhe koledzy nazwali "bibułą" z racji mocnej głowy, w którą piwo wsiąkało bez śladu. Tego samego, który po latach zaprojektował pierwszą kaplicę im. św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu.

Choć w jej rodzinnym domu codzienne modlitwy odmawiano kiedyś głównie w intencji uwięzionego przez komunistów ojca, Stanisław Rodowicz senior nie został zapomniany. – Pewnych rzeczy dowiedziałam się o nim dopiero z noty w "Słowniku biograficznym" – przyznaje Wanda Rodowicz.

– Do dziś nie wiem, za co – obok Krzyża Walecznych i francuskiej Legii Honorowej – ma bułgarski Order Zasług Cywilnych czy jugosłowiański Order Świętego Sawy. Na rehabilitacji Stanisława Rodowicza zależy także mojej mieszkającej w Hiszpanii córce – zapewnia. Może zależeć będzie pewnego dnia wnukom czy rodzinie pasierbicy. To u niej w Egipcie (pasierbica wyszła za muzułmanina) Wanda Rodowicz spędza tegoroczne Boże Narodzenie. Tam też jest miejsce na pamięć o ojcu chrzestnym i na ćwiczenia tai-chi, którymi od lat jest zafascynowana. A spokój, jaki jej zapewniają, również pozwala wierzyć, że wymarzone prezenty dla ojca chrzestnego to tylko kwestia czasu.

Za skromny i niespodziewany upominek dla swego ojca mogłaby uznać niedawną uchwałę rosyjskiej Dumy Krystyna Krzyszkowiak. I nawet jeśli to dla niej za mało, gdyby do tego gestu dodać wyrok Trybunału w Strasburgu i odtajnienie akt rosyjskiego śledztwa katyńskiego, lista prezentów dla komendanta Adamczyka byłaby prawie pełna.

Przy wigilijnym stole rodziny Krystyny Krzyszkowiak z Warszawy zawsze było wolne nakrycie dla nieobecnego ojca. Jej mama do końca zachowała nadzieję, że Michał Adamczyk, komendant przedwojennego posterunku policji w Sarnakach, przeżył obóz NKWD. – Wiedziała, że był w Ostaszkowie, ale po wojnie i tak czekała na jakiś sygnał. Wierzyła, że może przetrwał gdzieś "na białych niedźwiedziach" – opowiada córka.

Nie poznała ojca, bo ten ruszył na wojnę 11 września 1939 r., a ona urodziła się 29 lutego 1940 r. Nie ma nawet pewności, że komendant o tym wiedział. Pisał do rodziny z Ostaszkowa, ale na przesyłanych kartkach o Krystynie nie było ani słowa.

Pozostało 91% artykułu
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?