Nowe łotewskie prawo weszło w życie w lipcu ubiegłego roku i już – jak oficjalnie podają władze – skorzystało z niego 145 Rosjan. – To z jednej strony mało. Ale z drugiej strony łotewski parlament liczy zaledwie 100 deputowanych – przyznaje Ryszard Stankiewicz, prezes Związku Polaków na Łotwie.
W Rydze już podniosły się głosy oburzenia. Europoseł Roberts Zile od kilku tygodni przestrzega, że Rosjanie będą mieli coraz większy wpływ na łotewską politykę. Ale nie tylko na nią. Jego zdaniem napływu Rosjan powinna się bać cała UE. – Z tego prawa mogą skorzystać również kryminaliści. Dzięki niemu wjadą do UE – powtarzał w wywiadach.
Zgodnie z nowym prawem każdy, kto nie jest obywatelem UE i kupi na Łotwie mieszkanie warte co najmniej 70 tys. euro, zyskuje prawo tymczasowego pobytu w tym kraju na pięć lat. W praktyce oznacza to, że w tym czasie bez ograniczeń może podróżować po UE. Nie może tylko pracować na jej terytorium.
– To niemoralne i złe prawo, które tworzy wrażenie, że na Łotwie można kupić obywatelstwo. Wprowadził je jeszcze poprzedni rząd i nie było to mądre posunięcie. Jesteśmy mu całkowicie przeciwni i chcemy je jak najszybciej zmienić – mówił wczoraj "Rz" Ojars Kalnins, deputowany z ramienia centroprawicowego bloku Jedność, który wygrał październikowe wybory do parlamentu. Jego zdaniem przeciwko jest też większość Łotyszy. Tym bardziej że ceny mieszkań z tego powodu bardzo poszły w górę.
– Rząd zdecydował o liberalizacji rynku nieruchomości z powodu kryzysu, gdyż chciał uczynić Łotwę krajem atrakcyjnym dla inwestorów. Wszystkie zagrożenia ze strony Rosji są jednak przesadzone. Liczba tych, którzy kupili mieszkania, jest za mała, by mówić o jakimkolwiek ryzyku. Choć owszem – teoretycznie istnieje możliwość, by z furtki tej skorzystał rosyjski wywiad – mówi "Rz" Ivars Indans z łotewskiego Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich.