Turyści - wrogowie islamu?

Wielu muzułmanów nie chce przymykać oczu na zbyt swobodne zachowanie zachodnich turystów. Czy Europejczycy i Amerykanie powinni zmienić więc kierunek wakacyjnych wojaży?

Publikacja: 06.01.2012 23:59

Kto jedzie do kraju muzułmańskiego, musi liczyć się z tamtejszymi zwyczajami - mówi Sharron Livingst

Kto jedzie do kraju muzułmańskiego, musi liczyć się z tamtejszymi zwyczajami - mówi Sharron Livingstone. Na zdjęciu arabskie kobiety nad basenem nad Morzem Martwym w Jordanii.

Foto: Fotorzepa, Filip Frydrykiewicz F.F. Filip Frydrykiewicz

Prezydent Malediwów kazał otworzyć salony masażu, zamknięte po tym, jak zostały uznane przez islamistów za "świątynie rozpusty". Zamieszanie na Malediwach wywołali politycy konserwatywnej partii Adhalat, którzy żądają wprowadzenia w państwie restrykcyjnego prawa islamskiego. W grudniu oprotestowali salony SPA w luksusowych kurortach. Uznali, że mimo iż odwiedzają je takie gwiazdy jak brytyjska modelka Naomi Campbell, są one przykrywką domów publicznych.

Władze ugięły się pod presją radykałów i postanowiły zamknąć salony. Decyzją prezydenta ogłoszoną na początku stycznia, mogą one wznowić działalność. Hotelarze wciąż jednak nie są pewni swojej przyszłości i czekają na orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie. Do tego, islamiści nie ustają w żądaniach, by na wyspach zabroniono sprzedaży alkoholu. - Takie zakazy to cios w branżę turystyczną, od której kraj jest zależny - alarmują jej przedstawiciele.

Tylko w ubiegłym roku bajeczne rafy koralowe i błękitne laguny przyciągnęły na wyspy ponad 800 tys. obcokrajowców (to prawie trzy razy więcej, niż mieszkańców ma archipelag). A zyski z turystyki stanowiły aż 30 proc. PKB Malediwów, które wynosi 1,5 mld dol. Wystarczy dodać, że 90 proc. ogółu przychodów państwa z opodatkowania to wpływy z ceł przewozowych i podatków związanych z turystyką. To daje podstawy, by przemysł ten uznać za najbardziej rozwiniętą gałąź gospodarki.

Branża przetrzymała załamanie koniunktury w 2004 r. po tsunami, jakie nawiedziło kraj po trzęsieniu na Oceanie Indyjskim. Nie bez problemów, ale udało jej się też przetrwać skutki światowego kryzysu ekonomicznego. Jaka wizja rysuje się przed wyspiarzami dzisiaj?

- Gospodarka Malediwów nie załamałaby się z powodu zamknięcia części przybytków. Takie zmiany mogłyby jednak w każdym kraju nieco przyhamować napływ turystów - przyznaje w rozmowie z „Rz" Andrew Bateman, brytyjski menadżer ds. turystyki.

Jego opinię podziela Robin Barker z brytyjskiego Instytutu Zarządzania Turystyką. - Wypoczywałem na jednej z malediwskich wysp z lampką wina w ręku. Gdybym nie mógł wypić drinka, czy zrelaksować się podczas masażu, pojechałbym po prostu gdzie indziej – mówi „Rz" ekspert.

Allah kontra bikini

Kluczową sprawą jest jak ważną gałąź gospodarki danego kraju stanowi turystyka. - Saudyjczycy na pierwszym miejscu zawsze stawiają religię i nie ma mowy o naginaniu prawa szariatu dla zachcianek Europejczyków. Mocno zakrapiane wakacje nie wchodzą tam w rachubę - zauważa Andrew Bateman. Wpływy z branży turystycznej w królestwie generują prawie 10 proc. PKB. Głównie za sprawą pielgrzymujących co roku do Mekki setek tysięcy wiernych. Bateman dodaje jednocześnie, że jeśli jakiś rząd chce zmaksymalizować zyski płynące z tej branży, to musi udowodnić dużą elastyczność wobec upodobań obcokrajowców.

Takiej woli nie wykazują na razie egipscy islamiści, którzy wygrali pierwszą turę wieloetapowych wyborów parlamentarnych. Na swoich sztandarach niosą hasła turystyki „wolnej od grzechu". - Obcokrajowcy odwiedzają nas, by podziwiać spuściznę starożytnej cywilizacji, a nie pić. Mogą to robić w domu – przekonuje kandydatka Partii Wolność i Sprawiedliwość, utworzonej przez Bractwo Muzułmańskie. Wtóruje jej Jaser Burhami – jeden z bardziej wpływowych salafickich kleryków, który żąda oddzielnych plaż dla kobiet i mężczyzn.

To martwi egipskich hotelarzy. Dopiero co zaczęli odrabiać straty po arabskiej rewolucji, a wcześniej po serii ataków rekinów, które skutecznie odstraszyły turystów od plaż Szarm el Szejk. Dwa lata temu kraj ten odwiedziło prawie 15 mln turystów, głównie Brytyjczyków, Niemców i Rosjan. Stąd niemałe obawy, że zakaz spożywania alkoholu może mieć decydujące znaczenie, gdy będą wybierać kierunek wyjazdu na kolejne wakacje.

Savoir vivre po arabsku

Zdaniem Sharron Livingstone, redaktorki brytyjskiego „The Travel Magazine", podobne restrykcje nie powinny mieć jednak żadnego znaczenia. Dowodem mogą być Zjednoczone Emiraty Arabskie, które mimo surowego prawa, przyciągają turystów jak magnes swoimi luksusowymi hotelami i cudami architektury. Kraj zdobył pierwsze miejsce wśród państw regionu w Raporcie Konkurencyjności Turystyki i Podróży, przygotowanym w 2011 r. przez ekspertów Światowego Forum Ekonomicznego. Według nich sektor wygenerował prawie 17 proc. PKB.

Wizję raju dla turystów burzą jednak nieco historie obcokrajowców, ukaranych nieobyczajne zachowanie. Wakacji do udanych nie zaliczyła para Brytyjczyków, którzy na plaży w Dubaju oddali się miłosnym uniesieniom. W 2008 r. zostali skazani na trzy miesiące więzienia. Dwa lata później za kratki trafili kolejni zakochani. Powód? Dziewczyna pocałowała swojego chłopaka w policzek i wypiła z nim łyk alkoholu.

Według Sharron Livingstone władze każdego muzułmańskiego kraju są uprawnione do takiej reakcji. - Nikt nie każe nam tam jeździć – mówi „Rz" redaktorka. Tym bardziej, jak podkreśla, że wiedza o panujących tam obyczajach jest w Europie powszechnie dostępna. - Zanim kupimy bilet, zastanówmy się, czy takie warunki nam odpowiadają. W końcu my także nie tolerujemy w naszym domu gości, którzy nie potrafią zachować się według przyjętych przez nas zasad przyzwoitości – podsumowuje Sharron Livingstone.

Prezydent Malediwów kazał otworzyć salony masażu, zamknięte po tym, jak zostały uznane przez islamistów za "świątynie rozpusty". Zamieszanie na Malediwach wywołali politycy konserwatywnej partii Adhalat, którzy żądają wprowadzenia w państwie restrykcyjnego prawa islamskiego. W grudniu oprotestowali salony SPA w luksusowych kurortach. Uznali, że mimo iż odwiedzają je takie gwiazdy jak brytyjska modelka Naomi Campbell, są one przykrywką domów publicznych.

Władze ugięły się pod presją radykałów i postanowiły zamknąć salony. Decyzją prezydenta ogłoszoną na początku stycznia, mogą one wznowić działalność. Hotelarze wciąż jednak nie są pewni swojej przyszłości i czekają na orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie. Do tego, islamiści nie ustają w żądaniach, by na wyspach zabroniono sprzedaży alkoholu. - Takie zakazy to cios w branżę turystyczną, od której kraj jest zależny - alarmują jej przedstawiciele.

Pozostało 83% artykułu
Społeczeństwo
"Niewygodny i bardzo kosztowny" czas letni. Donald Trump chce go znieść w tej kadencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu