– Być może odgrodzili się od mieszkańców Ziemi i do miliardów gwiazd wysyłają sygnały, że cywilizacja obok karłowatego obiektu, który my nazywamy Słońcem, jest niebezpieczna – przekonywał rosyjski naukowiec. Jego zdaniem kosmici nie idą na kontakt z ziemianami, bo uważają ich za niedorozwiniętych. Nie chcą także dzielić się wiedzą w obawie, że zostanie wykorzystana w złych celach.
Teza Smirnowa przeczy osiągnięciom astronomów sowieckim, którzy przekonywali rodaków, że ZSRR nawiązuje „przyjazne kontakty z pozaziemskimi przyjaznymi cywilizacjami". Naukowiec przeczy też rosyjskim pisarzom fantastyki, którzy utrzymują, że kosmici w gruncie rzeczy niczym nie różnią się od ludzi. W Rosji wiedza na temat ufoludków jest różnorodna. Jak pisał tamtejszy portal earth-chronicles.ru „kosmici kochają Syberię, a na Ziemię przybywają m.in. po to, by... zbierać lecznicze zioła. Proszą też ziemskie kobiety, by dały im potrzymać na rękach... swoje dzieci".
O tym, że obecność kosmitów jest zjawiskiem powszechnym przekonywał były prezydent Kałmucji Kirsan Ilumżynow. W wywiadach mówił, że „jest z nimi w stałym kontakcie". Wyjaśnienia sprawy żądała nacjonalistyczna partia Władimira Żyrinowskiego twierdząc, że „przypadek stwarza zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej". Otoczenie Żyrinowskiego obawiało się, że Ilumżynow „sam stał się ufoludkiem, zatem nie może piastować w republice kałmuckiej najwyższego stanowiska".
Zanim Smirnow przedstawił swój pogląd o kosmitach, specjaliści z Pensylwanii doszli do wniosku, że ufoludki mogą zniszczyć człowieczeństwo w trosce o ekologię planety. Naukowcy z Rosji kontynuują poszukiwania cywilizacji pozaziemskich. Są przekonani, że osiągną swój cel po dwudziestu latach. Ich zdaniem życie na innych planetach istnieje, podobnie, jak istnieje „fundamentalne prawo jednakowe dla Wszechświata".