Wszechobecne amerykańskie świąteczne piosenki jednych irytują, dla innych stały się nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia. Podobnie jak reklamy Coca-Coli z uśmiechniętym Mikołajem czy już pod koniec listopada emitowany przez telewizje „Kevin sam w domu”.
Marketing to jedno, ale to, że większość ludzi tak łatwo daje się mu uwieść – to drugie. – To agresja rynku, przed którą trudno się obronić. Jesteśmy atakowani reklamami ze wszystkich stron. W każdym centrum handlowym czekają na nas świąteczne ozdoby, z głośników lecą świąteczne piosenki – mówi prof. Andrzej Szpociński, socjolog z Collegium Civitas. – Kiedyś postanowiłem się przeciwko temu zbuntować i powiedziałem sobie, że nie będę kupował w galeriach i sklepach, które prowadzą taką „promocję” wcześniej niż dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Okazało się to praktycznie niemożliwe – dodaje i podkreśla, że nawet ludzie, którym ta sytuacja nie odpowiada, z czasem się do niej po prostu przyzwyczajają.
– Na tym polega dobry marketing – śmieje się dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu. – Niektóre sklepy w Polsce nawet poszły tym tropem i aby nie denerwować klientów, przesunęły nieco termin zmiany dekoracji na świąteczne. Moim zdaniem to mało profesjonalne. Bo ludzie deklarują różne rzeczy, a jak przychodzi co do czego, to i tak nie mają wyjścia, bo świąteczna gorączka udziela się wszystkim – mówi.
Niekoniecznie św. Mikołaj
Dlatego coraz trudniej się dziwić, że zakupowy szał skutecznie przesłania nam istotę świąt Bożego Narodzenia. Ważniejsze od przedświątecznej spowiedzi czy uczestnictwa w roratach staje się polowanie na prezenty i okazje.
Dla reklamodawców święta to czas wzmożonej aktywności. W tej kwestii dla wielu firm niedoścignionym wzorem jest wspomniany koncern Coca-Cola, który m.in. spopularyzował obecny wizerunek św. Mikołaja w czerwono-białym płaszczu i charakterystycznej czapce.
– Problem w tym, że ten Mikołaj to już niekoniecznie święty, nie ma zbyt wiele wspólnego z chrześcijańskimi świętami Bożego Narodzenia – mówi prof. Szpociński. – To jest to samo, co już próbowali zrobić komuniści, czyli usunąć Chrystusa z Bożego Narodzenia. Mieliśmy wprawdzie „tradycyjną, polską Wigilię”, ale już zamiast dnia Bożego Narodzenia była albo Gwiazdka, albo „pierwszy dzień świąt”. Dzieciom prezenty przynosił Dziadek Mróz, a nie Święty Mikołaj. To systemowe działanie na szczęście się nie powiodło – dodaje.