Jak informuje magazyn „People”, pochodzący z Teksasu David i Michelle Paul wybrali się w podróż na Fidżi. Dzień przed planowanym wylotem do domu, oboje zaczęli źle się czuć. Choć Michelle uprawiała sport, a jej mąż był weteranem sił powietrznych, więc ich organizmy były silne, a stan zdrowia dobry, lekarze przegrali walkę o ich życie. Gdy jako pierwsza zmarła kobieta, dyrekcja szpitala zdecydowała, że przetransportuje jej męża do szpitala w Australii, gdzie planowano przeprowadzić dodatkowe leczenie. Niestety, mężczyzny także nie udało się uratować. 

Dwuletni syn pary oraz córka Davida z poprzedniego związku zostali w USA. - Planowali niesamowite wakacje - powiedziała Tracey Calanog, szwagierka Michelle. Jak dodała, para często wyjeżdżała tylko we dwoje.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi lokalna policja, gdyż nadal nie wiadomo, co było przyczyną śmierci małżeństwa. Ministerstwo Zdrowia zleciło przeprowadzenie specjalistycznych badań. W sprawę zaangażowała się także ambasada Stanów Zjednoczonych. - Od ponad tygodnia ambasada Stanów Zjednoczonych ściśle współpracuje z rządem, policją i urzędnikami służby zdrowia Fidżi w dochodzeniu w sprawie tragicznych zgonów dwóch obywateli USA podczas wakacji na Fidżi - powiedziała Becca Archer-Knepper, urzędniczka w ambasadzie USA na Fidżi. - Ambasada ułatwiła kontakty między amerykańskimi centrami kontroli chorób a Ministerstwem Zdrowia Fidżi, aby ustalić przyczyny śmierci i pomóc w podejmowaniu wszelkich środków. Doceniamy dotychczasowe wysiłki władz Fidżi i jesteśmy gotowi udzielić dalszej pomocy, jeśli zostaniemy o to poproszeni. W tym momencie nie jesteśmy świadomi żadnego szczególnego zagrożenia zdrowia publicznego - dodała. 

Ciała Davida i Michelle zostaną  przetransportowane do Teksasu. Jeżeli okaże się, że przyczyną ich śmierci była zaraźliwa choroba, ciała będą musiały zostać skremowane.