To wyniki badań naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, którzy przeanalizowali... miliard wpisów na tym portalu społecznościowym pozostawionych przez ok. 100 mln użytkowników.
Prace trwały od początku 2009 r. do marca 2012 r. Oczywiście naukowcy nie czytali facebookowych statusów sami: zrobił to za nich specjalny program analizujący nacechowanie emocjonalne zdań. Program zachował też dyskrecję, wymazując dane mogące kogokolwiek zidentyfikować. Wnioski z badań są dość optymistyczne: przez internet łatwiej podzielić się dobrym nastrojem, niż zarazić czarnowidztwem.
– Mamy dość danych, aby zbadać, w jaki sposób emocje rozprzestrzeniają się online. I wiemy, że te pozytywne mają większy potencjał niż negatywne – wyjaśnia James Fowler, profesor nauk politycznych i główny autor analiz. – Wiemy też, że ludzie nie wybierają środowiska osób podobnie myślących, ale sami wpływają na emocje innych.
Różnica między „siłą" pozytywnego i negatywnego przekazu nie jest duża. Każdy pesymistyczny wpis generował kolejne – 1,29 – zmierzył z naukową precyzją prof. Fowler. Pozytywny wywoływał następne pozytywne wpisy – 1,75. Co 60 sekund na Facebooku pojawia się średnio 300 tys. nowych wpisów, pół miliona komentarzy do nich i 250 tys. nowych zdjęć. Niewielka na pozór różnica może zatem wywoływać ogromny efekt.
W odróżnieniu od „prawdziwego życia", gdzie kontaktujemy się z osobami nam bliskimi lub dobrze znanymi, na Facebooku mamy jednakowy wpływ na ludzi najbliższych, jak i na odległych znajomych.