Pobrali się dwa lata później, ale mąż się ciężko rozchorował, więc mimo że poliklinika zamroziła pozostałe 8 powstałych w probówce embrionów, para nie zdecydowała się na powtórny zabieg. Ale co roku podpisywała wniosek o dalsze przechowywanie zarodków i dlatego są przechowywane do dziś.
W 2013 r. mąż zmarł. Wówczas kobieta zwróciła się do polikliniki z prośbą o wszczepienie jej zamrożonych zarodków. Dyrektor jednak nie zgodził się, ponieważ ustawa regulująca wówczas kwestie sztucznego zapłodnienia nie dopuszczała takich zabiegów w przypadku śmierci małżonka lub konkubenta.
Kobieta zaskarżyła odmowę do sądu. W pierwszej instancji i procesie apelacyjnym sąd przyznał rację poliklinice. Dziś Sąd w Bolonii nakazał przeprowadzenie zabiegu, i to natychmiast, poza kolejnością, bo kobieta ma już 50 lat i z każdą chwilą szanse na powodzenie maleją. Można się domyślać, że ma to związek z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z kwietnia ubiegłego roku, który uznał ustawę dotyczącą sztucznego zapłodnienia w wielu punktach za niezgodną z Ustawą Zasadniczą. Nie jest jasne, na jakiej podstawie sąd ominął obowiązujący nadal zakaz wykonywania tych zabiegów w przypadku kobiet w wieku niepłodnym.
Włoscy bojownicy o liberalizację prawa do in vitro tryumfują pod hasłem: „Dopuszczono in vitro post mortem". Krytycy, między innymi dziennik włoskich biskupów „Avvenire", wskazują, że 51-letnia kobieta, wbrew naturze, urodzi dziecko pozbawione ojca. Podnoszą też, że sąd uznał prawo kobiety do posiadania dziecka za wszelką cenę, nie licząc się absolutnie z prawem tego dziecka do posiadania ojca i matki, a nie kobiety, która mogłaby być jego babcią.
We Włoszech do czasu ubiegłorocznego wyroku TK w kwestii in vitro obowiązywały jedne z najbardziej restrykcyjnych regulacji w Europie. Ustawa zezwalała na takie zabiegi wyłącznie w przypadku heteroseksualnych par w wieku płodnym, które nie mogą począć dzieci w sposób naturalny. Nie dopuszczała obcych dawców materiału genetycznego nawet w przypadku, gdy któreś z rodziców było nosicielem śmiertelnej choroby genetycznej, ograniczała ilość wytworzonych w probówce zarodków do trzech i nakazywała wykorzystanie w zabiegu ich wszystkich. Włosi nad zniesieniem tej ustawy głosowali w 2009 r. w referendum, ale zgodnie z apelem Kościoła większość wiernych je zlekceważyło, więc zabrakło kworum. W związku z tym przez lata wiele Włoszek, oczywiście tylko tych, które było na to stać, wyjeżdżało na zabiegi sztucznego zapłodnienia za granicę, nawet do muzułmańskiej Turcji. Dzięki temu samotną matką została między innymi w 2010 r. w wieku 54 lat gwiazda włoskiego rocka Gianna Nannini.