Czas dla Filipa Mejera zatrzymał się w sierpniu ubiegłego roku.
– Wysłaliśmy syna rowerem do miasta. Już tego dnia do domu nie wrócił, bo prawdopodobnie zderzył się z ciężarówką. Nie wiemy tego na pewno, bo śledztwo wciąż trwa – mówi pan Zbigniew, ojciec chłopca.
Filip po wypadku trafił do szpitala w Pile w stanie krytycznym. Lekarze uratowali mu życie, ale nie bardzo wiedzieli, co z nim dalej zrobić. Nieprzytomny leżał miesiąc na chirurgii.
Dziś odzyskał już świadomość. Co prawda nie mówi, ale jest z nim kontakt. Odpowiada gestami na pytania, rusza głową, kończynami. Wszyscy walczą o to, by stanął na nogi.
Ola Magrian jest typową 14-latką. Interesuje się sportem, chętnie chodzi na zakupy i lubi ładnie wyglądać. Lekko się maluje.
– Na pierwszy rzut oka nawet nie widać, co przeszła. Jedynym śladem jest powolna mowa – mówi jej mama Dorota. Rzeczywiście, Ola mówi bardzo powoli. Na pytanie, jak się czuje, odpowiada: – Dobrze. Jak koleżanki przyjęły ją w szkole? – Fajnie.
A kim chce być w przyszłości? – Lekarzem.
Do nagłego zakrętu w jej życiu doszło 16 czerwca 2014 r. w Żukowie na Pomorzu. Dziewczynka wracała ze szkoły. Gdy przechodziła przez pasy, uderzył w nią samochód. – Zanim weszła na jezdnię, obejrzała się w obie strony, jeden kierowca się zatrzymał, a jadący z drugiej strony w nią uderzył – opowiada mama.
Na ratunek jej córce pośpieszyła kobieta, która przejeżdżała akurat obok miejsca wypadku. Jest ratownikiem medycznym. Potem wszystko działo się błyskawicznie. Olę przetransportowano śmigłowcem do Szpitala im. Kopernika w Gdańsku. Tam lekarze stwierdzili liczne obrażenia, w tym krwiak śródczaszkowy, liczne złamania, odmę płuc. – Dawali córce 20 proc. szans – wspomina pani Dorota.