W zasadzie dopuszczają oni tylko dwie sytuacje: błędny rozkaz wykonany w zaufaniu do przełożonych ewentualnie błędne wykonanie zadania. Tego, by świadomie, a tym bardziej z premedytacją mogli dopuścić się takiego przestępstwa, nie bierze pod uwagę żaden z naszych rozmówców.
Pewne jest, że atakowanie miejscowości lub obiektu niebronionego (także strefy sanitarnej lub zneutralizowanej) albo użycie innego sposobu walki zakazanej przez prawo międzynarodowe jest przestępstwem (zbrodnią wojenną). I nie chodzi tylko o to, że polski kodeks karny przewiduje za takie przestępstwa karę więzienia do 25 lat (art. 122 § 1). Atakowanie obiektów cywilnych jest zabronione, podobnie jak groźby i zastraszanie ludności cywilnej. Owe zakazy od dziesiątków lat zapisane są w tzw. prawie genewskim.
Sytuacja prawna polskich oddziałów uczestniczących w NATO-wskiej misji pokojowej w Afganistanie jest dodatkowo skomplikowana, gdyż trwa tam wojna domowa. Nie zmienia to faktu, że cywile są pod ochroną prawa międzynarodowego. Reguły te stanowią element tzw. prawa narodów.
– Poszczególne pojęcia w polskim kodeksie karnym i prawie międzynarodowym mogą się nieco różnić, ale celem wszystkich tych regulacji jest ochrona ludności cywilnej. Przestępstwa wojenne nie mogą pozostawać bezkarne – powiedziała „Rz” dr Elżbieta Mikos-Skuza, ekspert prawa międzynarodowego, Uniwersytet Warszawski.
Pewne jest jednak, że mamy do czynienia z zupełnie wyjątkowym śledztwem. – Nie słyszałem, by komuś w Polsce po 1989 r. został postawiony taki zarzut – mówi adwokat Czesław Jaworski, były prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.