– Jesteście ostatnimi, którzy opuszczają koszary. Budynki te staną się teraz częścią kompleksów wojskowych, miejscem pracy dla części z was – mówił Bogdan Klich, szef MON, podczas wczorajszej uroczystości pożegnania ostatnich poborowych w Warszawie. Resort się chwalił, że wśród 11 żołnierzy uczestniczących w uroczystości dwóch zdecydowało się pozostać w armii zawodowej.
Okazuje się jednak, że akcja rekrutacyjna stanęła. Wielu chętnych nie zostało do armii przyjętych. Powód? Wojsko nie ma pieniędzy.
[srodtytul] Ochotnik na zasiłku[/srodtytul]
Zawód żołnierza wymarzył sobie Dawid. Zgłosił się na ostatni pobór do wojska jako ochotnik. Wszystko wyglądało pięknie. Najpierw służba zasadnicza, potem nadterminowa i skok do zawodowej armii. – Ostatni pobór to w 90 procentach ochotnicy, którzy zamierzali zostać w armii. Część z nich rzuciła szkołę, pracę – opowiada Dawid.
W koszarach skrzętnie odliczał dni i ze zdziwieniem patrzył na organizację dni otwartych. Wiedział, że pracy nie będzie dla wszystkich już służących razem z nim, a co dopiero dla cywilów. – Zachęcali młodych ludzi. A o przyjęciu kogokolwiek nie mogło być już mowy – mówi.