Koncepcję obrony terytorialnej, czyli formacji, która w czasie wojny będzie wspierała wojsko, tworzą dwaj eksperci Narodowego Centrum Studiów Strategicznych: płk rez. dr Grzegorz Kwaśniak oraz płk rez. Krzysztof Gaj. Ten pierwszy był oficerem Sztabu Generalnego, drugi w czasie służby w armii związany był z wojskami pancernymi.
– Wzory budowania obrony terytorialnej czerpiemy z amerykańskiej Gwardii Narodowej oraz brytyjskiej Armii Terytorialnej – mówi nam płk Krzysztof Gaj.
Wstępna koncepcja, przygotowana przez MON i przedstawiona przez ministra Antoniego Macierewicza, zakłada utworzenie w ciągu roku trzech brygad OT, zlokalizowanych na wschodzie kraju. Ma to kosztować 300–350 mln zł.
W czasie pokoju armia ma utrzymywać szkielet OT składający się z kilkunastu tysięcy żołnierzy zawodowych. W skład tych jednostek wchodziliby rezerwiści, wzywani na krótkie ćwiczenia (szeregowi mają być powoływani na ćwiczenia w sumie 24 dni w roku, podoficerowie na 30 dni, oficerowie na 46 dni). Płk Krzysztof Gaj uważa, że jednostki te mogłyby się składać np. z żołnierzy, którzy dziś wchodzą w skład Narodowych Sił Rezerwowych.
W czasie wojny jednostki OT mają liczyć 46 tys. osób wchodzących w skład 1024 plutonów ochrony (w sumie skupionych w dziesięciu brygadach rozlokowanych w różnych rejonach kraju, np. górskiej na południu Polski czy obrony wybrzeża na Pomorzu).