Zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe w wysokości 70 tys. zł – takie środki zapobiegawcze wobec dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego oficera WSW płk. Aleksandra L. orzekł stołeczny Sąd Okręgowy. Obydwaj są podejrzani o płatną protekcję. Powoływali się na wpływy w komisji weryfikacyjnej WSI i możliwość ingerencji w treść tajnego aneksu do raportu o likwidacji wojskowych służb. Grozi im za to do ośmiu lat więzienia. Rzecznik sądu Wojciech Małek stwierdził, że jest duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych czynów. Jednak sąd odrzucił wniosek prokuratury o areszt.
Prokuratura nie chciała ujawnić, czy podejrzani rzeczywiście mieli wpływy w komisji, czy tylko się nimi przechwalali. – Materiał dowodowy, jaki przedstawiła prokuratura, był bardzo cienki. Najlepszym dowodem jest fakt, że sąd nie uznał za stosowne izolować mojego klienta – uważa Roman Giertych, pełnomocnik Sumlińskiego.
Z informacji „Rz” wynika, że dziennikarza obciążają w swoich zeznaniach płk L. oraz jego kolega z WSW, potem oficer WSI, płk Lech Tobiasz. Jak dowiedziała się „Rz”, ten ostatni zawiadomił prokuraturę, że proponowano mu pozytywną weryfikację za 200 tys. zł. – Jeden oficer ma w śledztwie status pokrzywdzonego – przyznaje Jerzy Szymański, zastępca prokuratora generalnego.
Rozmówcy „Rz” wskazują, że płk Tobiasz najprawdopodobniej nagrał spotkanie z płk. L. – Tobiasz jest niezweryfikowanym oficerem WSI – mówi Antoni Macierewicz, były szef komisji weryfikacyjnej. – Zabawne, że płk L. proponuje swojemu koledze wykreślenie z aneksu, skoro sam nie potrafił się wykreślić z raportu – zaznacza. Całą sprawę uważa za śmieszną. – Sąd stwierdził, że nie było podstaw do postawienia zarzutów członkom komisji Piotrowi Bączkowi i Leszkowi Pietrzakowi. Jedyną poszlaką nie jest doniesienie żołnierza, że coś załatwiono, ale że istniała taka ewentualność – mówi Macierewicz.
We wtorek rano Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyła do 11 mieszkań, w tym członków komisji weryfikacyjnej Bączka i Pietrzaka, oraz płk. L. i Wojciecha Sumlińskiego. Zabezpieczono wiele dokumentów. Filmującym akcję w domu Bączka dziennikarzom TVP oficerowie ABW odebrali kamerę, nośnik magnetyczny, a następnie ich przeszukali. Dziennikarze skierowali wczoraj do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez ABW. Zarzucają funkcjonariuszom przekroczenie uprawnień.