Adwokaci komandosów, którzy brali udział w feralnym ostrzale afgańskiej wioski Nangar Khel, chcą, by sąd zmienił decyzję o zawieszeniu ich w obowiązkach służbowych. – Zamierzam wystąpić z takim wnioskiem – mówi „Rz” mecenas Andrzej Reichelt, adwokat dwóch podejrzanych.
Wysłał już pismo do dowódcy 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie, któremu podlega batalion, w którym służyli podejrzani. – Chcę wiedzieć, czy jest możliwość przydzielenia im takich obowiązków, by nie mieli kontaktu z żołnierzami zeznającymi w ich sprawie – wyjaśnia Reichelt. Chodzi o to, by nie było podejrzeń, że mogą wywierać na kogoś presję. – Środek zapobiegawczy powinien przede wszystkim zapewnić prawidłowy tok postępowania, a nie pozbawiać ludzi środków do życia. Liczę, że sąd uzna te argumenty – zakłada mecenas.
– Wpłynęły wnioski od dwóch pełnomocników oskarżonych żołnierzy o wydanie opinii dla sądu w sprawie odwieszenia ich w obowiązkach służbowych – mówi kapitan Marcin Gil, oficer prasowy 6. Brygady. – Dowódca jednostki po konsultacjach z prawnikami zdecyduje, jakie zająć stanowisko.
Żołnierze, którzy nie mogą pracować, dostają teraz jedynie połowę pensji. Ale – jak podkreślają adwokaci – chodzi nie tylko o kwestie finansowe.
Komisja lekarska orzekła, że dwóch komandosównigdy nie powinno się znaleźć w wojsku