Nastroje wśród pracowników cywilnych armii są tak złe, że choć prawo zabrania im strajku, centrale związkowe zdecydowały się zorganizować inny rodzaj protestu – pikietę przed siedzibą resortu obrony. – Od 18 do 27 maja będą tam nasi pracownicy – mówi Zenon Jagiełło, szef NSZZ Pracowników Wojska.
W całym kraju jest prawie 50 tys. cywilów pracujących dla wojska. Organizują szkolenia, odpowiadają za logistykę, remontują sprzęt wojskowy. Jak mówią, czują się oszukani przez ministra Bogdana Klicha, który obiecał im podwyżkę pensji o ok. 200 zł. Pieniądze te były już ujęte w budżecie resortu.
– W kwietniu uzgodniliśmy, że każdy pracownik cywilny dostanie na rękę po 120 zł. Resztę pieniędzy minister miał rozdysponować wśród pracowników uznaniowo – mówi Jagiełło.
– Tymczasem kilka dni później jednostronnie podjął decyzję, że podwyżki wyniosą zaledwie 80 zł netto. Na takie traktowanie nie możemy się zgodzić.
Cywilni pracownicy to najsłabiej zarabiająca grupa w armii. Ich przeciętne wynagrodzenie – średnio niespełna 2 tys. zł brutto – znacznie odbiega od tego w sferze budżetowej.