„Rz” dotarła do raportu NIK, która w Ministerstwie Obrony Narodowej skontrolowała realizację budżetu (takie kontrole prowadzi się co roku). Wynika z niego, że kolejny rok armia dostała mniej pieniędzy, niż zaplanowano. Ustawa budżetowa zakłada bowiem, że rocznie do kasy MON powinno wpłynąć 1,95 proc. PKB. Tymczasem w ubiegłym roku wojsko dostało o ok. 2 mld zł mniej. – To jest złamanie ustawy, która gwarantuje wojsku finansowanie na określonym poziomie – uważa Marek Opioła, poseł PiS, z Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Według NIK brak pieniędzy pogorszył funkcjonowanie armii. Jednostki wojskowe w całym kraju musiały zacisnąć pasa. Jak ujawniają żołnierze, z którymi rozmawiała „Rz”, na pierwszy ogień poszły wydatki na szkolenia. Kontrolerzy NIK piszą wprost: „ograniczono do minimum przedsięwzięcia szkoleniowe (w szczególności poligonowe)”. – W ostatnich dwóch latach mniej jeździmy na poligony, bo oszczędza się na paliwie – opowiada „Rz” jeden z żołnierzy. – Mniej strzelamy, żeby zużywać mniej amunicji.
Okrojono też wydatki na zakupy i remont sprzętu. W ocenie NIK nie tylko powoduje to opóźnienie procesu modernizacji polskiej armii, ale też: „jest przyczyną postępującej degradacji już posiadanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego ze względu na problemy z utrzymaniem jego sprawności technicznej”.
Kontrolerzy wytykają również: „Wydatki (...) majątkowe (zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego) zostały zmniejszone o połowę. Zrezygnowano z szeregu projektów obronnych NATO”.
Żołnierze opowiadają, że część samolotów, samochodów i czołgów zaczyna służyć jako „zestaw części zamiennych” do bardziej sprawnych maszyn.