Niemiecki admirał nie zgodził się z twierdzeniem, że w konfrontacji z Rosją NATO nie ma szans. Manfred Nielson oświadczył, że choć odpowiedź na rosyjską agresję zajęłaby trochę czasu, to prowadzone przez NATO inicjatywy zmierzają ku temu, by ten czas skrócić. - Dziś na wschodzie Europy mamy w pełni wyposażoną amerykańską brygadę, która jest w gotowości działać od krajów bałtyckich po Morze Śródziemne. Rozwijamy też możliwości powietrznego monitoringu - zapewnił zastępca dowódcy Sojuszniczego Dowództwa NATO ds. transformacji. - Celem naszych zadań nie jest obroną przed wojną, ale by jej uniknąć - dodał w wywiadzie dla Onetu.
Niemiecki admirał zauważył, że po zimnej wojnie pod wpływem nadmiernego optymizmu kraje Europy zmniejszały wydatki na obronność, a tymczasem doszło do konfliktu na Bałkanach oraz rosyjskiej agresji w Gruzji i na Ukrainie.
Zdaniem Nielsona, wojska Sojuszu dzięki wspólnym ćwiczeniom są w stanie szybko zareagować na rosyjską agresję. Dopytywany admirał oświadczył, że wojska NATO pozostają w ciągłej gotowości i "znajdują się na zagrożonych terenach w systemie rotacyjnym". - Jeśli chodzi o transport przez Atlantyk, to trwa to kilka tygodni - powiedział admirał.
Jak to się ma do deklaracji Rosjan głoszących, że byliby w stanie zająć np. Warszawę w kilka dni? - To, co mówią Rosjanie to jedno, ale to, jaka jest rzeczywistość - to drugie - ocenił admirał. Podkreślił, że wyzwania logistyczne dotyczą zarówno NATO, jak i Rosji.
- Rosjanie są silni, ale porównując z potencjałem, którym my dysponujemy na miejscu uważam, że my jesteśmy silniejsi - oświadczył dowódca. Według niego, Rosja jest zainteresowana utrzymaniem dobrych relacji z Zachodem, a wspólnym celem obu stron jest deeskalacja napięć.