Związki zawodowe i pracodawcy czekają na konkretne propozycje rządu zmieniające zasady tego procesu. Przyznają, że należy wesprzeć osoby z najniższymi świadczeniami. Nie są jednak pewni, czy pomysł rządu jest najbardziej odpowiednim sposobem pomocy. Premier Donald Tusk zapowiedział w środę, że rząd zastanawia się nad wprowadzeniem kwotowej waloryzacji rent i emerytur na najbliższe dwa – trzy lata. Każdy z ponad 9,3 mln emerytów i rencistów z ZUS, KRUS i służb mundurowych dostałby taką samą kwotę podwyżki, a nie ten sam procent, wynikający z wysokości inflacji i 20-proc. wzrostu płac. W ten sposób osoby z najniższymi świadczeniami dostałyby wyższy procent podwyżki w stosunku do swojego świadczenia, a z wysokimi emeryturami – niższy.
[wyimek]3,56 mld zł według rządu będzie potrzebne na waloryzację w 2011 roku[/wyimek]
Jeśli formuła waloryzacji nie zostanie zmieniona, to renciści z 600 zł świadczeniem dostaliby kilkanaście złotych, a z wysokim – ok. 100 zł. – Waloryzacja kwotowa może być zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny, bo zmienia zasady ubezpieczeniowe – uważa Wojciech Nagel, ekspert BCC. Zwraca uwagę na to, że dodatkowo waloryzacja kwotowa spłaszcza strukturę świadczeń. – W przyszłości może to oznaczać, że znów będziemy mieli problem starego portfela. Zbigniew Kruszyński z NSZZ „Solidarność” przyznaje, że związek czeka na rozmowy w tej sprawie. – Obecna waloryzacja powoduje, że najniższe świadczenia tracą na realnej sile nabywczej. „S” chciałaby, by najniższe świadczenia dodatkowo (oprócz waloryzacji procentowej, tak jak jest to teraz) dostawały podwyżkę wynikającą z wartości koszyka minimum egzystencji – mówi Kruszyński.